Latem w Tychach oddano do użytku nowy stadion. Kosztował 128,9 mln złotych, ma pojemność 15 300 miejsc, a można na nim rozgrywać mecze Ligi Mistrzów czy spotkania w eliminacjach mistrzostw świata czy Europy. Oddanie nowego obiektu zbiegło się z niespodziewanym spadkiem GKS-u do II ligi. Wydawało się, że piękny obiekt będzie świecił pustkami. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Na pierwszy przegrany mecz z Wisłą Puławy (0-2) przyszło 5412 osób. Na kolejny derbowy z ROW Rybnik (3-1) 5883, a na starcie z Polonią już 8197 fanów! Średnia frekwencja na czterech ligowych meczach w Tychach, to w tym sezonie 6813 widzów. Niższą ma m.in. sześć zespołów w Ekstraklasie. Teraz będzie jeszcze wyższa, bo lub poinformował na Twitterze, że po drugim dniu sprzedaży wejściówek na sobotnie spotkanie z Rakowem (godz. 18) rozeszło się już 4992 bilety. - W Tychach przez kilka lata budowali stadion. Kibice musieli się tułać i jeździć do Jaworzna. Teraz powstał nowy piękny obiekt i ludzie masowo zaczęli z dziećmi przychodzić na mecze. Jest głód piłki, euforia. Do tego komfort oglądania spotkań i atrakcje dla dzieci. Dodatkowo są też przystępne ceny, a klub ze swojej strony robi wszystko, żeby zachęcić fanów do przychodzenia na trybuny. Sam z kolegami rozdawałem na festynie w Paprocanach wejściówki za darmo. To wszystko sprawia, że jest taka wysoka frekwencja. Przyznam, że nie tylko chyba ja jestem nią zaskoczony. Ważne, żeby dalej dobrze grać, wygrywać i sprawić, żeby tylu ludzi przychodziło na nasze mecze. Zobaczymy czy ta tendencja się utrzyma. Gramy przecież do listopada, a wtedy pogoda nie będzie taka jak teraz - mówi jeden z liderów GKS Marcin Radzewicz. Doświadczony ligowiec (188 meczów w Ekstraklasie) w swojej karierze występował w kilkunastu klubach, w tym dwa razy w Piaście Gliwice. Na początku swojej przygody z piłką i kiedy gliwiczanie po raz pierwszy awansowali do elity w 2008 roku. Pytamy o to, czemu frekwencja na stadionie obecnego lidera Ekstraklasy jest o prawie tysiąc osób niższa niż w Tychach. - W Gliwicach nigdy nie mieli za dużo swoich kibiców. Tam przecież jest wielu sympatyków Górnika. Nie ma takiego zaplecza fanów, jak w sąsiednich klubach. Dodatkowo wydaje mi się, że w mieście nie ma równie silnego parcia na piłkę, jak w innych miastach: Zabrzu, Chorzowie, Katowicach czy Tychach. To wszystko sprawia, że nawet na takich meczach, jak z Górnikiem czy Legią nie ma kompletu na trybunach - tłumaczy Radzewicz, strzelec dwóch goli w tym sezonie dla zajmującego obecnie 4. miejsce w tabeli II ligi GKS Tychy. Michał Zichlarz