We Lwowie grupki kibiców "Biało-czerwonych" widoczne były cały dzień. Fani polskiej drużyny, którzy mają bilety na sobotnie spotkanie na Arenie Lwów Niemcy - Portugalia (20.45), przyjechali m.in. z Mysłowic i Krakowa. Jeszcze bardziej widoczni byli w Strefie Kibica, w której nastroje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Po golu zdobytym w 17. minucie przez Roberta Lewandowskiego zapanowała euforia i wydawało się, że sympatie neutralnych fanów są po stronie "Biało-czerwonych". Jednak przy wyrównującej bramce Dimitrisa Salpingidisa (51.) również demonstrowano radość, choć w dużo mniejszym stopniu. - Szkoda mi polskich kibiców, ponieważ ich drużyna zasłużyła na zwycięstwo. W pierwszej połowie Polacy mieli kilka sytuacji, które powinni wykorzystać. Oprócz Roberta Lewandowskiego imponował mi na boisku kapitan polskiej drużyny Jakub Błaszczykowski - powiedział Jorge, kibic z Portugalii. Po spotkaniu na chwilę zapadła cisza. Trudno określić, czy z powodu zawodu czy też ulgi, że mecz już się skończył. Oba zespoły kończyły mecz w dziesiątkę, a w 71. minucie Przemysław Tytoń obronił strzał z rzutu karnego wykonywany przez Georgiosa Karagunisa. To właśnie interwencja bramkarza PSV Eindhoven wywołała największą euforię w trakcie piątkowego spotkania. Chwilę później Grecy trafili do siatki, ale sędzia Carlos Carballo dopatrzył się pozycji spalonej Konstantinosa Fortounisa. - Szkoda, że nie miałam ze sobą tabletek na uspokojenie, bo ten mecz był istnym horrorem. Przyjechałam do Lwowa zwiedzać miasto i odpoczywać, a spotkała mnie taka nerwówka. Teraz szkoda zmarnowanych wybornych sytuacji z początku meczu - przyznała pani Teresa, która przyjechała do Lwowa na jednodniową wycieczkę z Włodawy. - Nie ma co rozpamiętywać niecelnych strzałów - najlepszy był Tytoń! - wtrąciła jej koleżanka, pani Anna. Drugi mecz na Euro 2012 reprezentacja Polski zagra we wtorek również na Stadionie Narodowym w Warszawie, a jej rywalami będą Rosjanie.