- Legia chce Robaka? Naprawdę? - dziwi się Michniewicz. - Nawet nie wiedziałem, bo nie czytam ostatnio prasy. Nie mam na to czasu, poza tym czasem lepiej sobie to odpuścić, żeby się nie denerwować. Szczerze powiedziawszy, nie dziwi mnie zainteresowanie jego osobą. Robak jest bardzo dobrym napastnikiem, świetnie gra głową. Niewielu jest takich w Polsce. - Cóż, mnie interesuje kupno Ferrari, ale mnie nie stać. Nie jestem więc pewien, czy Legię byłoby stać na kupno Marcina - dodaje szkoleniowiec beniaminka. Jak podał jeden z dzienników, warszawiacy są skłonni zapłacić za Robaka trzy miliony złotych. I nawet przy założeniu, że Widzew ma problemy finansowe, to na pewno za takie pieniądze go nie puści. Właścicielowi klubu, Sylwestrowi Cackowi, marzy się kwota znacznie wyższa. Póki co w Łodzi mają z Robakiem inny problem. 28-letni napastnik w czterech ostatnich meczach nie zdobył bramki. Co więcej, jego współpraca z Darvydasem Sernasem w tym sezonie w ogóle się nie układa. - Mam zamiar porozmawiać z jednym i z drugim. To świetni zawodnicy, którzy wyróżniają się nie tylko w Widzewie, ale i całej lidze. Nie dopatruję się konfliktu pomiędzy nimi, choć takie głosy też mnie doszły. Ani Robak, ani Sernas nie może być ważniejszy od drużyny. Jeśli się nie podporządkują, to poszukamy innego rozwiązania - zapewnia Michniewicz. Być może słowa trenera w końcu do nich przemówią, bo obaj w ostatnim czasie pracowali przede wszystkim na własny rachunek. Zwłaszcza Sernas, który na boisku nie dostrzegał partnerów, a widział tylko czubek własnego buta. Robak nie prezentował się wcale lepiej...