- Widziałem, bardzo za to dziękuję. Jestem dumny, że kibice przygotowali mi coś takiego, bardzo za to dziękuję - powiedział syn trenera krakowskiej Wisły w trakcie rozmowy z internautami po meczu Górnika z Legią (0:0). 27-letni piłkarz z uśmiechem odpowiadał na pytania, mimo niedawno zakończonej walki na murawie. Gdyby zagraniczni piłkarze występujący w naszej lidze potrzebowali ambasadora, to Marcel Liczka z pewnością na takiego nadawałby się znakomicie. Gra tego zawodnika w Górniku potwierdza słuszność decyzji Marka Koźmińskiego, który zdecydował o ściągnięciu Czecha do Zabrza, w którym zresztą Marcel chciałby pozostać. - W czerwcu kończy mi się wypożyczenie i muszę wrócić do Czech. Mój kontrakt kończy się w Żlinie 30 czerwca i będę wolnym piłkarzem. Spotkamy się z Markiem Koźmińskim i zobaczymy - wyjaśnił. - Ja chcę zostać i wszystko jest otwarte. Marcel Liczka ma świadomość, że wielu ludzi w Polsce uważało jego występy w Górniku jako "efekt" ojca - Wernera, który jeszcze w ubiegłym roku prowadził zespół z Roosevelta. Dlatego - jak twierdzi - ucieszył się po odejściu taty z klubu. - Zawsze ciężko jest, gdy ojciec jest trenerem, bo różnie ludzie mówią. Cieszę się, że odszedł - wyjaśnił Marcel, dodając, że czasem ojciec rozmawia z nim o błędach popełnionych w trakcie gry. - Jeśli jednak nie chcę rozmawiać o meczu, to nie poruszamy tego tematu. <a href="http://sport.interia.pl/czat?cid=1383">Zobacz relację z "Czata po gwizdku".</a> Witek Cebulewski, Andrzej Łukaszewicz, Zabrze