"Mam już powyżej uszu tej waszej okropnej zimy. Nie mówię i nie rozumiem po polsku. W klubie rozmawiam tylko z Jhoelem, Aleksem i czasami Arturem Marciniakiem, który liznął trochę hiszpańskiego. Ale najgorsze jest to, że zawiodłem samego siebie. Każdy trener, który pracował w Bełchatowie, dawał mi duży kredyt zaufania. Grałem w podstawowym składzie. Goli jednak nie strzelałem" - dodał reprezentant Hondurasu. "Drużyna jesienią prezentuje się świetnie i jest na piątym miejscu w tabeli. Po kilka bramek na koncie mają moi konkurenci do gry - Mariusz Ujek i Dawid Nowak. Wychodzi im wszystko, mnie nic. Wypadłem z obiegu" - podkreślił. "Dogram - a w zasadzie przesiedzę na ławce lub trybunach - dwie ostatnie kolejki w tym roku i razem z moim menedżerem idę na rozmowę z szefami GKS. Mam ważny kontrakt jeszcze przez rok, ale wolałbym, aby klub wystawił mnie na sprzedaż. Za wszelką cenę musze się stąd wynieść" - stwierdził Costly, który nie będzie miło wspominał pobytu w Polsce. "Jak byłem skuteczny, to jacyś palanci wyzywali mnie od małp i pytali, czy mam ochotę na banana. Rasizm jest przekleństwem polskich stadionów. Ktoś musi się wreszcie z nim rozprawić. Nie mam już na to siły" - zakończył Costly.