Cała seria nieszczęść nie załamała "Królewskich". Już w 9. min Xabi Alonso zdobył gola samobójczego, ale kiedy w 52. min Iker Casillas w kuriozalny sposób zawalił bramkę na 0-2, sytuacja Realu stała się niemal dramatyczna. Gospodarze ruszyli do szturmu, który w ciągu dziewięciu minut dał im wyrównanie (Ronaldo, Ramos). Mnóstwo okoliczności sprzyjało gościom z Sewilli - ich klasa, szczęście i wspaniała forma Andresa Palopa w bramce, a także pech najskuteczniejszego gracza gospodarzy Gonzalo Higuaina, który zamiast trafiać do siatki, obijał piłką słupki i poprzeczki. Dobrego meczu nie grał Kaka, wciąż zagubiony potencjalny lider zespołu. Nie zachwycał Lass Diarra, a mimo to, "Królewscy" potrafili zwyciężyć 13. kolejny mecz na Santiago Bernabeu. Trzecią bramkę zdobył rezerwowy Rafael van der Vaart, kiedy biegł już doliczony czas. Madrycka prasa komentuje w uniesieniu, że w stolicy Hiszpanii zdarzyła się wreszcie noc magiczna - w tak dramatycznych okolicznościach Real u siebie w tym sezonie jeszcze nie wygrywał. To mu ma dać siłę i wiarę nie tylko na dalszą walkę o tytuł, ale także na zbliżający się rewanż z Lyonem w 1/8 finału Champions League. Szkopuł jest tylko jeden: triumf 3-2 w środę, w ćwierćfinale "Królewskim" nic nie da. Drużyna Pellegriniego mogła jednak uwierzyć, że na swoim stadionie jest wszechmocna. W tej kolejce niespodziewany deszcz nieszczęść spadł na oba hiszpańskie kolosy, zdecydowanie lepiej zareagował na to Real. I to chyba daje mu w dalszym wyścigu psychologiczną przewagę. DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM! CZYTAJ RÓWNIEŻ: Almeria - Barcelona 2-2, dwa gole Messiego PRIMERA DIVISION - ZOBACZ WYNIKI, STRZELCÓW, SKŁADY I TABELĘ