Podopieczni Henryka Kasperczaka na cztery kolejki przed końcem mają wciąż 5 punktów przewagi nad warszawską Legią, która w sobotę pokonała u siebie ekipę z Płocka 2:0. Na Bukowej pierwsza bramka meczu padła już w 4. minucie. Była to pierwsza groźna akcja "Białej Gwiazdy". Mirosław Szymkowiak podał do Damiana Gorawskiego, który strzelił z ostrego kąta i po błędzie Dariusza Klytty piłka znalazła się w siatce. Wiślacy po zdobytym golu zwolnili nieco tempo akcji i kontrolowali przebieg wydarzeń. Nie znaczy to jednak, iż goście nie mieli dobrych sytuacji do podwyższenia rezultatu. Najlepszą zmarnował w 34. minucie Tomasz Frankowski, który - po strzale Macieja Żurawskiego i skutecznej interwencji Klytty - dobijał piłkę głową do pustej bramki, ale fatalnie spudłował. Po przerwie gospodarze, osłabieni brakiem Pawła Brożka (jego grę w tym spotkaniu wykluczyła klauzula w umowie, na mocy której piłkarz jest wypożyczony) próbowali nieco śmielej zaatakować, brakowało im jednak siły ognia. W 61. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mariusza Muszalika piłkę z rąk wypuścił Radosław Majdan, ale Krzysztof Markowski nie zdołał wykorzystać prezentu. Goście z Reymonta grali bardzo mądrze taktycznie, szanując piłkę i kilka razy groźnie atakując. W 64. minucie na listę strzelców mógł się wpisać Frankowski. Kolejny strzał głową napastnika Wisły świetnie obronił bramkarz Dospelu. Gospodarzy dobił w doliczonym czasie gry Cantoro, który dopadł przed polem karnym do bezpańskiej piłki i z 17 metrów uderzył mocno po ziemi, zaskakując Klyttę. Obrońcy tytułu mistrza Polski nie zachwycili, ale wygrali i zdobyli cenne trzy punkty. Zaimponowali mądrością na tle katowiczan, których ambicja nie wystarczyła na zdobycie choćby punktu. <a href="http://pilka.interia.pl/liga/1/wyn?id=6818&nr=22" class="sport1a">Zobacz wyniki oraz opisy spotkań 22. kolejki</a>