- Jesteśmy dobrze przygotowani na Arkę - mówi w rozmowie z serwisem INTERIA.PL Łukasz Broź. - Kilka dni temu rozegraliśmy sparing na sztucznej murawie, bo przecież takie jest boisko w Gdyni. Nie będziemy więc zaskoczeni. Widzewiacy zgodnie podkreślają, że zamierzają walczyć o zwycięstwo. I nic dziwnego, bo po czterech kolejkach odczuwają duży niedosyt. - Mogliśmy uzbierać więcej punktów. Bylibyśmy wówczas wyżej niż tylko na 9 miejscu. W nadchodzących spotkaniach zamierzamy jednak odrobić straty i pójść w górę - zapowiada defensor łódzkiej drużyny. Warto jednak pamiętać, że na początku sezonu łodzianie zmierzyli się z zespołami z największymi aspiracjami. - Ale zespoły Lecha, Wisły czy Polonii w meczach z nami nie do końca pokazały na co ich stać. To, że nie odpalili na starcie, wyszło z korzyścią dla nas. My natomiast pokazaliśmy, że z tymi drużynami z czołówki możemy grać na równi - dodaje. Broź to w chwili obecnej jeden z najlepszych piłkarzy zespołu Andrzeja Kretka. Na prawej obronie wygrał rywalizację z reprezentantem Tunezji, jest pewniakiem do pierwszego składu i spisuje się naprawdę dobrze. W ostatnim meczu z Polonią Warszawa wyeliminował z gry Euzebiusza Smolarka. Nic więc dziwnego, że dobrze grający Broź znalazł się w kręgu zainteresowań Franciszka Smudy. Spodziewano się, że już na mecze z Ukrainą i Australią otrzyma powołanie. - Szczerze mówiąc, to o kadrze na razie nie myślę. Staram się pokazywać z jak najlepszej strony na treningach i walczyć o pierwszy skład w Widzewie. Póki co gram regularnie, ale co będzie dalej to zobaczymy - mówi. Niewielu pamięta, ale 25-letni obrońca w reprezentacji kiedyś już był. - No tak, byłem. Ale chwilowo, przelotnie - śmieje się Broź. - Na zgrupowanie pojechałem, ale w kadrze nie zadebiutowałem. Cóż, takie życie. Może kiedyś zadebiutuję.