"Sportowo w nowy rok wchodzimy optymistycznie, jednak cały czas jest niepokój organizacyjny. Wynika on głównie z problemów natury finansowej. To jest największy ból. Nie ma chyba jednak w Łodzi klubu, który mógłby powiedzieć, że jest spokojny i o nic się nie musi martwić. Wszyscy mamy podobne problemy. To chyba specyfika tego miasta. Dziwnym trafem omijają nas wielkie koncerny, wielcy inwestorzy i gigantyczne pieniądze od spółek typu PGE czy Lotos" - powiedział Kenig. Dodał, że łódzki sport omijają nie tylko duże pieniądze, ale też inwestycje, na które od lat czekają kluby i kibice. "Nie mówię tu o hali Arena, która nie służy miejscowemu sportowi. Kluby z Łodzi korzystają z niej w minimalnym stopniu i do tej pory rozegrały tu bodajże cztery mecze. Kibice i kluby czekają natomiast na inwestycje w infrastrukturę piłkarską, na remont Pałacu Sportu przy Skorupki itp." - wyjaśnił Kenig. Podsumowując rok 2010 podkreślił, że dla spółki ŁKS był to rok dużych zmian, zwłaszcza w piłce nożnej. Podkreślił, że grupa ludzi związanych od lat z ŁKS podjęła próbę uratowania piłki nożnej w klubie i "ta próba nadal trwa". "Mam nadzieję, że zakończy się awansem do ekstraklasy" - powiedział Kenig. Jego zdaniem o sukcesie będzie jednak można mówić nie po samym awansie, a dopiero po otrzymaniu licencji na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. To właśnie brak licencji zdecydował o tym, że po zajęciu siódmego miejsca w ekstraklasie ŁKS został z niej karnie zdegradowany w 2009 roku. Przed przejęciem piłkarzy ŁKS Kenig ze swoim wspólnikiem Jakubem Urbanowiczem podjęli skuteczną próbę reaktywacji sekcji koszykówki męskiej. Koszykarze ŁKS w ub. roku byli o krok od awansu do ekstraklasy. "Zabrakło nam dziesięciu sekund i czterech punktów. Nie awansowaliśmy, ale latem zbudowaliśmy nowy zespół i walkę o ekstraklasę będziemy kontynuować w 2011 roku" - powiedział Kenig. Dodał, że prowadzenie drużyny koszykarskiej jest jednak dużo łatwiejsze od utrzymania zespołu piłkarskiego. "To zupełnie inny poziom finansowy, organizacyjny i medialny. Piłka nożna to najbardziej medialny sport na świecie, którym każdy się interesuje. Po przejęciu piłkarzy ŁKS dopadła więc nas ta gorączka śledzenia każdego naszego ruchu przez media. Cały czas się uczymy i mam nadzieję, że z każdej lekcji będziemy wyciągać wnioski" - powiedział Kenig. Podkreślił, że dla piłki nożnej w ŁKS rok 2010 był rokiem walki, w którym wiele było nieprzespanych nocy, emocji, niepokoju, niepewności i ryzykownych decyzji podejmowanych dla ratowania ŁKS. "Jak przejmowaliśmy drużynę to wszyscy mówili, że jest super skład i super zespół, więc awans jest pewny. Po trzech miesiącach mieliśmy być w ekstraklasie i mieliśmy, przynajmniej na jakiś czas, zapomnieć o problemach finansowo-organizacyjnych. Stało się inaczej. Walczymy jednak dalej i mimo wszystko z optymizmem patrzymy w przyszłość. Uważam, że swoją pracę wykonujemy dobrze i wierzę, że zaprocentuje to sukcesami sportowymi i organizacyjnymi" - powiedział Kenig.