"Usłyszałem zarzuty, że rządzę lekką ręką, że nie potrafię uderzyć pięścią w stół" - powiedział w "Przeglądzie Sportowym". "Dam sobie radę. Nikt się mnie z PZPN nie pozbędzie. Podczas wizyty Platiniego wielu delegatów UEFA powiedziało mi, że powinienem na jesieni kandydować na prezesa związku" - dodał. "Szef greckiej federacji miał zrezygnować, a mimo fatalnej gry reprezentacji na Euro 2008 będzie prezesem przez następne lata. Dlaczego ja nie miałbym pozostać?" - pyta prezes, który już kilka razy zapowiadał, że odchodzi. Listkiewicz odniósł się także do ostatniego spotkania związku z trenerem reprezentacji Leo Beenhakkerem i "nagonki" na Holendra. "Pojawiają się odważne próby rozliczenia Leo Beenhakkera.Nie zaprzeczam, pewna formuła się wyczerpała. Holender nadal będzie miał silną pozycję, ale musi przystać na warunki" - stwierdził. "Jedni asystenci selekcjonera odeszli z własnej woli, innym skończył się kontrakt. Trzeba ich zastąpić. Kim? Na pewno Polakami. Sztab kadry się zmniejszy, Beenhakker będzie miał jednego stałego asystenta i jednego luźnego współpracownika" - zadeklarował prezes PZPN.