Zobacz zapis relacji na żywo Wspaniałe podanie Siergieja Kriwieca i świetny rajd Artjomsa Rudnevsa zakończony strzałem do siatki dały Lechowi Poznań tak upragnione zwycięstwo. Czy hiszpański szkoleniowiec Lecha Jose Maria Bakero przełamie niemoc polskich zespołów, które od 20 lat nie są w stanie przejść pierwszej rundy w europejskich pucharach rozgrywanej na wiosnę? "Wiosna" - to w tym wypadku tylko umowne określenie. W porze meczu w Poznaniu bowiem był mróz i przez całe spotkanie padał śnieg. Ktoś, kto liczył na to, że wicemistrzowie Portugali kiepsko wypadną w zimowej aurze, musiał się srogo przeliczyć. Podopieczni Domingosa Paciencii, choć występowali w składzie dalekim od najsilniejszego, dzięki lepszej technice dominowali na boisku. Już na początku, po pierwszym rzucie rożnym goście mogli strzelić gola, bo w polu karnym bez opieki został Kaka (strzelił obok słupka). W 21. min groźnie było pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego, gdy z wolnego strzelał Lima (minimalnie niecelnie). Obecność sprowadzonego z Cracovii Bartosza Ślusarskiego w wyjściowym składzie "Kolejorza" zaskoczyła chyba każdego. Po raz ostatni Bartek zagrał w składzie Lecha 22 listopada 2003 roku w wyjazdowym spotkaniu z Wisłą (4-2 wygrali krakowianie), ale z ówczesnej meczowej ekipy w "Kolejorzu" został tylko Bartosz Bosacki. Tylko kilka pierwszych minut ustawiony na lewym skrzydle Ślusarski miał udanych, ale później zniknął. Mało widoczny był też na prawej stronie Jakub Wilk i właściwie cała kreatywność "Kolejorza" ograniczała się do tego, co zdziała Semir Stilić, który tak panował nad piłką, jakby rozgrywki ligowe rozpoczął już 5 stycznia, czyli wtedy, co Sporting Braga. Lechowi w I połowie wyszła tylko jedna składna akcja, gdy Stilić zagrał prostopadle w pole karne do Ślusarskiego, a ten próbował dograć tuż przed bramkę do Artjomsa Rudnevsa, ale tego uprzedzili obrońcy. Widać, że Jose Maria Bakero solidnie popracował z zespołem nad rzutami rożnymi, gdyż właśnie po nich polski zespół był najbliższy powodzenia. Najpierw, po podaniu z prawej strony z 6 metrów główkował Marcin Kikut (za wysoko). W identycznej sytuacji gola Juventusowi strzelił Rudnevs. Później, po dośrodkowaniu z lewej strony Siergieja Kriwieca - na pierwszy słupek - znakomicie podeszwą uderzył Rudnevs, lecz Artur wykazał się dobrym refleksem i odbił piłkę. Bakero widział, że w I połowie jego ekipa nie wygląda dobrze na tle silnego, szybkiego przeciwnika. Dlatego za niewidocznego Ślusarskiego wprowadził Mateusza Możdżenia, bardzo szybko wszedł też ofensywnie usposobiony Jacek Kiełb. Pierwszy kwadrans II połowy, to jednak dominacja Sportingu, który mając w drugiej linii starego wyjadacza Hugo Vianę długo utrzymywał się przy piłce. Portugalczycy tylko raz jednak zagrozili i to po przypadkowej akcji, gdy wychodzący do górnej piłki Kotorowski zderzył się w powietrzu z Manuelem Arboledą, przez co bardzo krótko piąstkował. Na szczęście dla Lecha, nikt nie skorzystał z tego nieporozumienia. "Kolejorz" miał dobry moment około 67. min, gdy po stałym fragmencie gry w czystej pozycji znalazł się Ivan Djurdjević, lecz nie zdołał pokonać Artura! Za moment, po przechwycie Kriwieca i jego znakomitym prostopadłym podaniu w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Rudnevs i zachował się jak na snajpera przystało - po ziemi skierował piłkę do siatki między nogami wybiegającego Artura! Szał radości na trybunach, gdy fani uściskali się, nacieszyli ryknęli na całego: "Lechu, Lechu! Ukochany klubie nasz!". Portugalczykom ani w głowie nie było przysłuchiwanie się temu, co śpiewają kibice. Braga ruszyła na bramkę i za moment zakotłowało w polu karnym mistrzów Polski. Po rzucie rożnym i strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Alana piłka minęła bramkę. Lechowi nic się jednak nie stało, a niewiele brakowało, a sam pokusiłby się o drugie trafienie. W końcówce spotkania z lewej nogi ładnie przymierzył Stilić, ale Artur efektowną robinsonadą obronił. W Lechu zadebiutował w końcówce sprowadzony ostatnio napastnik Vojo Ubiparip, ale nie miał okazji niczym się wykazać. Mimo zwycięstwa z zerowym kontem po stronie strat rewanż nie będzie formalnością. Sporting Braga na zielonej, równej murawie, dysponując mimo ostatnich transferowych strat i tak silnym składem, zrobi wszystko, by odrobić straty z nawiązką. Sęk w tym, że Lech również powinien wyglądać lepiej za tydzień, bo w niedziele czeka go kolejne spotkanie o stawkę - starcie w ramach Pucharu Polski z Polonią Warszawa. Zanosi się zatem na kolejne wspaniałe starcie! Kibice, niejako w proteście przeciw raportowi UEFA ws. uchybień na Stadionie Miejskim, ubrali się w kamizelki przypominające te, jakie noszą stewardzi (UEFA wskazywała na to, że ich brakuje). Można się spodziewać, że UEFA nie da za wygraną i za tę akcję Lechowi również mogą grozić sankcje dyscyplinarne. Michał Białoński, Andrzej Grupa, Konrad Kaźmierczak z Poznania Lech Poznań - Sporting Braga 1-0 (0-0) Bramka: Rudnevs (72) Żółte kartki: Jakub Wilk, Semir Stilić (Lech); Custodio, Helder Barbosa (Sporting). Lech: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Seweryn Gancarczyk - Jakub Wilk (53. Jacek Kiełb), Sergiej Kriwiec, Semir Stilić, Ivan Djurdjević, Bartosz Ślusarski (46. Mateusz Możdżeń) - Artjoms Rudnevs (84. Vojo Ubiparip). Sporting: Artur - Miguel Garcia, Kaka, Alberto Rodriguez, Silvio - Custodio, Lima, Hugo Viana, Helder Barbosa (68. Alan), Leandro Salino - Albert Meyong (87. Mossoro). Sędziował: Władysław Biezborodow (Rosja). Widzów: 28 tysięcy. Wyniki pierwszych spotkań 1/16 finału Ligi Europejskiej