O ile absencja Lewandowskiego wydaje się być zrozumiała, bowiem dzisiaj jego Bayern Monachium grał z SC Freiburg w meczu Bundesligi, o tyle brak jakiejkolwiek reakcji gwiazdora piłkarskiej reprezentacji Polski spędza sen z powiek burmistrzowi miasta. - Na razie nie mam żadnej obietnicy, ani nawet uzasadnionej przesłanki, by liczyć, że pan Robert pojawi się w naszej miejscowości. Muszę wszystkich rozczarować, ale sam jestem tym rozczarowany. Wygląda to tak, że ciągle mamy kontakt z menedżerem pana Lewandowskiego, panem Cezarym Kucharskim, ale od czasu powstania tej idei, aż do dzisiaj, ani razu nie było bezpośredniego kontaktu między mną, a panem Robertem - ubolewa w rozmowie z Interią Paweł Macha, burmistrz Kuźni Raciborskiej. Na razie jedyne zainteresowanie ze strony piłkarza sprowadziło się do tego, że - jak twierdzi burmistrz - za pośrednictwem Kucharskiego wydał on zgodę, by swoim nazwiskiem nazwać ulicę w liczącym około 5,5 tysiąca osób miasteczku, leżącym w województwie śląskim. - Dlatego pozwolę sobie, również za państwa pośrednictwem, zaprosić pana Roberta - mówi gospodarz Kuźni Raciborskiej. - "Moje" dzieci warte są choćby nagrania przez pana Roberta krótkiego filmiku na smartfonie, w którym zaadresuje do nich kilka słów. Zwyczajnie byłoby taktownie, gdyby coś takiego powstało - mówi Macha. Burmistrz martwi się, czy te ustalenia w ogóle docierają do Lewandowskiego. - Nie jestem w stanie tego ocenić, bowiem nie znam osobiście pana Kucharskiego. Z kolei ostatnie wydarzenie z panem Robertem i niepełnosprawnym chłopcem, którego byliśmy świadkami przed meczem reprezentacji, jak najlepiej świadczy o sportowcu. Na tej podstawie nie sądzę, by pan Robert mógł być arogantem - podkreśla włodarz Kuźni. Burmistrz Macha przy okazji rozwiewa wątpliwości, by jego miejscowość miała jakiekolwiek oczekiwania, w tym finansowe, względem piłkarza. - Wystarczy najzwyklejsze pomachanie dłonią i wypowiedzianych kilka słów, jeśli pan Robert nie może się pojawić. My naprawdę nie oczekujemy od pana Lewandowskiego nowych chodników. Zapewniam, że na nic takiego nie liczę. Chodzi tylko o zwykły, ludzki gest - kończy gospodarz miasta. AG