- Pamiętamy, że początki drogi na Euro nie były najlepsze. Dlatego to zwycięstwo, ten awans ma dla mnie szczególne, wręcz osobiste znaczenie - podkreślał Leo. - Cieszę się, że tym awansem uszczęśliwiliśmy wielu ludzi w Polsce. - W szatni po meczu nie musiałem mówić za wiele. Czasem nie potrzebujesz słów i tak było tym razem. Za to były emocje, radości strugi szampana, co widać po moim ubraniu - uśmiechał się Leo. - Początki nie były łatwe. Nie tylko z uwagi na wyniki - przegraną z Finami, ale i atmosfera wokół drużyny była negatywna, 90 procent mediów krytykowało nas. Dlatego pierwsze miesiące to był bardzo ciężki czas - wspominał Beenhakker. - W takich warunkach nie było łatwo budować zespół. Dlatego tym bardziej cieszę się, że w tak krótkim czasie nam się to udało. Wpoiliśmy zawodnikom wiarę w siebie. Zapytany o to, czy liczy na to, że teraz głosy krytyków umilkną Beenhakker odpowiedział: - Ave Cesar! Pozwólmy im mówić! Poziom meczu z Belgią nie podobał mu się. - Nie graliśmy dobrze, traciliśmy piłkę w środku pola. Dlatego 10-15 min przed przerwą zdecydowałem zapomnieć o poziomie meczu, o stylu, a postawić tylko na wynik - opowiadał Leo. - Postanowiłem bardziej zadbać o obronę. Cel był jeden - wygrać. Zdecydowałem się na zmiany - Smolarek do przodu, Krzynówek na lewą i Żurawski do pomocy. To pomogło.- Smolarek gra odpowiedzialnie w każdym meczu. To najlepsze rozwiązanie na nasz atak, strzela gole w każdym meczu - dodał selekcjoner Orłów. - Ebiego znam od czasu gdy grał w młodzikach Feyenoordu. Jako pierwszy do pierwszej drużyny go wprowadziłem. W takich momentach nie potrzeba słów, więc nie mówiliśmy. Mamy szacunek do siebie ogromny. Michał Białoński, Chorzów