Obie drużyny mają jeszcze spore szanse na zajęcie trzeciego miejsca w lidze, które daje prawo gry w eliminacjach do Ligi Europejskiej. Remis żadnej z nich jednak do tego celu nie przybliżył - zwłaszcza wobec kolejnego zwycięstwa będącej w świetnej formie Polonii Warszawa. Lech w tym roku wygrywał już mecze z Jagiellonią czy Legią, w których nie był lepszy od rywali. Wtedy drużynie Jose Mari Bakero dopisywało szczęście. Dziś tego szczęścia zabrakło, bo co do tego, że Lech był lepszy od rywala, nikt nie miał chyba wątpliwości. Przez pierwsze pół godziny Lech grał tak jak za czasów Smudy - poznaniacy często wymieniali podania, grali na jeden lub co najwyżej dwa kontakty. W 6. minucie Stilić huknął zza pola karnego, a Sapela odbił piłkę przed siebie. Akcji nie miał jednak kto zamknąć, bo... Rudnevs znów siedział na ławce rezerwowych. Zastępujący go w pierwszej jedenastce Serb Ubiparip nie ma takiego instynktu jak Łotysz i nie potrafi tak dobrze się ustawić. Najlepszym piłkarzem na boisku był przed przerwą Stilić - bełchatowianie jakby zapomnieli, że Bośniakowi nie wolno zostawiać zbyt wiele miejsca, bo wówczas swoją lewą nogą potrafi zrobić wszystko. Stilić rozpoczynał sporo akcji Lecha, ale nie miał udziału w tej z 23. minuty - wówczas boczny obrońca Lecha Wojtkowiak najpierw przebiegł wzdłuż linii bocznej boiska, później wzdłuż końcowej, aż w końcu zagrał piłkę przed bramkę - tam czujny był Sapela. Cztery minuty później bramkarzowi GKS dopisało sporo szczęścia, gdy Kiełb minął dwóch przeciwników, a później z 17 metrów kropnął w sam środek bramki. A strzały GKS? Przez pół godziny nie było ich w ogóle, rzadko zdarzały się akcje godne uwagi. W 33. minucie po rzucie rożnym piłkę uderzał głową Sawala - choć strzał był niecelny, to Wojtkowiak i tak wybił piłkę poza boisko. W drugiej połowie przewaga Lecha była jeszcze większa. Strzelali Kiełb, Murawski, Stilić i Wilk - albo były to uderzenia niecelne albo świetnie bronił Sapela, który przecież w poprzedniej kolejce zawalił GKS mecz w Krakowie. Poznaniacy zauważyli, że sporo mogą na swojej prawej stronie - tam często zostawał tylko jeden zawodnik GKS (Mysiak), a wchodzący z obrony Wojtkowiak stwarzał przewagę. Dośrodkowania w pole karne niewiele jednak dawały. Od 70. minuty nieco aktywniej zaczęli grać goście - po rzucie rożnym strzelał Mysiak, ale nad bramką. Na cztery minuty przed końcem meczu Rudnevs miał piłkę meczową - niecałe dziesięć metrów do bramki Sapeli i sporo miejsca na oddanie strzału z woleja. Nieczysto trafił jednak w piłkę i najlepsza w całym spotkaniu okazja lechitów też nie przyniosła zwycięskiej bramki. Lech nie wygrał z GKS w Poznaniu po raz kolejny - od 13 lat nie potrafi pokonać tej ekipy na swoim obiekcie i na kolejną szansę będzie musiał poczekać przynajmniej do jesieni. Powiedzieli po meczu: Jose Maria Bakero (trener Lecha) - Mieliśmy bardzo trudny tydzień, najpierw mecz z Legią, a potem półfinał Pucharu Polski z Podbeskidziem. Mimo to, udało nam się od początku spotkania złapać rytm i przejąć inicjatywę. Mieliśmy dwie-trzy okazje dogodne do zdobycia bramki. W drugiej połowie też mieliśmy przewagę i sytuacje, ale brakowało ostatniego podania. Jestem zmartwionym wynikiem, bo z taką grą powinniśmy sobie lepiej poradzić. Bosacki dzisiaj nie zagrał, bowiem w tym roku wystąpił we wszystkich spotkaniach i akurat ten mecz był dobrą okazją by dać mu odpocząć. Maciej Bartoszek (trener GKS) - Przyjechaliśmy do Poznania z zamiarem wywalczenia choćby jednego punktu. Mieliśmy ściśle określony plan, który staraliśmy się w trakcie spotkania konsekwentnie realizować. Udało nam się to zrobić i trzeba się z tego cieszyć. Gdybyśmy lepiej wykonywali stałe fragmenty gry, moglibyśmy pokusić się o zwycięstwo. Nie można jednak wybrzydzać, jesteśmy z wyniku zadowoleni. W Krakowie przed tygodniem (GKS przegrał z Wisłą 1-3 - przyp. red) graliśmy podobnie, ale tam nam się nie udało. Lech Poznań - GKS Bełchatów 0-0 Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Arboleda, Wołąkiewicz, Henriquez - Kiełb (59. Wilk), Murawski, Injac, Stilić, Kriwiec (77. Możdżeń) - Ubiparip (53. Rudnevs) GKS Bełchatów: Sapela - Fonfara, Lacić, Drzymont, Mysiak ŻK - Cetnarski (74. Vinicius), Sawala, Baran, Komołow (78. Bocian), Nowak - Żewłakow (88. Kuświk). Sędziował: Szymon Marciniak z Płocka. Widzów: 17441. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy