Nasz rodzynek w klubie mistrza Anglii obecnie ma jednak inne problemy na głowie. Wciąż nie jest jasna jego sytuacja w najlepszej angielskiej drużynie. - Co będzie ze mną? Nie wiem - rozkłada ręce Polak. - Edwin van der Sar posadził mnie na ławkę na bardzo długo. Uważam zresztą, że nie ma na świecie bramkarza, który mógłby go przeskoczyć. Przez ostatnie pięć lat nie byłem w stanie w żaden sposób przeforsować tej jednej osoby - komplementuje kolegę z drużyny 29-letni golkiper. "Bardzo chcę grać" - Wiem, że klub planuje zakupić jeszcze jednego bramkarza, co uważam za rzecz normalną. Klub pokroju United musi mieć kilku równorzędnych golkiperów, bo sezon jest naprawdę długi. Okienko transferowe jest otwarte i zobaczymy, co się wydarzy. Trwają już różne spekulacje. Wielokrotnie zarzucano mi, że jestem tak długo w United, ponieważ zarabiam dużo pieniędzy. To jakaś skrajna głupota! Moją ambicją jest gra w piłkę. Starałem się być cierpliwy, jednak siedząc na ławce i grając tak rzadko, trudno jest coś udowodnić. Czy zostanę? Chciałbym bardzo, ale chcę grać - dodaje. Bramkarz "Czerwonych Diabłów" otwarcie przyznaje, że nie będzie dłużej znosił roli rezerwowego. - Nie mogę sobie pozwolić na to, by przyszedł młody bramkarz, a ja przez kolejne lata byłbym rezerwowym. Moja sportowa ambicja jest znacznie większa. Sama przynależność do klubu już mi nie wystarcza. Zawsze marzyłem o tym, aby trafić do najlepszego klubu na świecie, choć nie wiedziałem wtedy, że będzie to Manchester United - wyjaśnia zawodnik finalisty tegorocznej Ligi Mistrzów. - Sir Alex Ferguson zdecyduje, czy zasłużyłem na swoją szansę po pięciu latach i 60 występach w tym klubie. Jeżeli stwierdzi, że nie zasłużyłem, to będę musiał opuścić klub. Prawda jest taka, że to on jest najbardziej utytułowanym szkoleniowcem. Dla mnie i tak zawsze będzie to człowiek wielki, ale przyznaję się, że jego decyzje czasem mnie krzywdziły, a ja musiałem się z nimi pogodzić. Nigdy się na niego nie obrażałem. Wiele razy rozmawiałem z Fergusonem, zgłaszałem mu swoją dyspozycyjność. W pewnym momencie stwierdził, że widzi mnie częściej niż swoją żonę. U niego drzwi naprawdę zawsze są otwarte, można podyskutować z nim na różne tematy. Zawsze pomagał swoim piłkarzom - charakteryzuje swojego przełożonego Polak. Siłą jest kolektyw Etatowy zmiennik Edwina van der Sara zdradza również inne kulisy z szatni drużyny z Old Trafford. - Atmosfera w naszym zespole jest fantastyczna. Wynika to z tego, że w tym klubie nie dochodzi do żadnych rewolucji kadrowych. Gdy przychodzi do nas jeden lub dwóch nowych zawodników, zostają szybko wkomponowywani do zespołu. W wewnątrz drużyny nie ma żadnych podziałów, grupek, a wszyscy starają się sobie pomagać. Oczywiście, wiadomo, że jeden na przykład częściej rozmawia z tym, a drugi z tamtym, ale siłą Manchesteru jest kolektyw. Ja na przykład próbuję czasem porozmawiać z Dimitarem Berbatovem, ale on tego nie lubi. "Berba" jest po prostu osobą cichą i taka jest prawda. To nie znaczy, że jest złym człowiekiem, lecz taki ma po prostu charakter. Jesteśmy jedną wielką rodziną podczas tych ciągłych wyjazdów. Przyznam, że więcej czasu spędzam właśnie z nimi niż z rodziną. Tak naprawdę to tylko raz w roku mam okazję, żeby przyjechać do rodziny do Polski. Nic w tym dziwnego, jedziemy przecież na tym samym wózku - powiedział Kuszczak, który w szatni "Czerwonych Diabłów" uchodzi za jednego z największych żartownisiów. - Na pewno jestem w pierwszej trójce. Podobnie jak Patrice Evra i myślę, że widać to również na boisku po tych jego uśmiechach. Wyluzowany jest też Rio Ferdinand. Zwykło się mówić, że Cristiano Ronaldo będąc naszym zawodnikiem zachowywał się w sposób arogancki, ale w szatni był raczej arogancki pozytywnie. Ma taki sposób bycia - tłumaczy. Przyjazd również sentymentalny Urodzony w Krośnie Odrzańskim zawodnik nie odważył się jednak stwierdzić, czy ważniejsza dla niego jest bluza z numerem jeden w kadrze czy w klubie. - Będzie jedno, to będzie drugie - zaznacza. - Drogą do reprezentacji jest oczywiście regularna gra. Pomimo to, że przyszedłem do jednego z najbardziej utytułowanych klubów na świecie to dla trenera Smudy nie jest to wystarczający argument, żeby powołać mnie do kadry. I ja to rozumiem, ponieważ jest duża konkurencja, są inni bramkarze. Selekcjonerzy drużyn narodowych zazwyczaj wymagają od swoich podopiecznych regularnej gry - dodaje dziesięciokrotny reprezentant Polski. INTERIA.PL polskiego golkipera spotkała we Wrocławiu. Bramkarz Manchesteru United postanowił spędzić w ojczyźnie kilka dni urlopu. Wakacyjny odpoczynek 29-letniego zawodnika często jest jednak przerywany przez liczne obowiązki. Kuszczak został wybrany oficjalnym wrocławskim przyjacielem EURO 2012. Wyróżnienie wiąże się również z dodatkowymi zadaniami, tj. promocja Mistrzostw Europy podczas imprezy "One year to go", która odbyła się na Pergoli. Dla piłkarza "Czerwonych Diabłów" przyjazd do stolicy Śląska ma również wartość sentymentalną. 29-letni zawodnik na każdym kroku podkreśla, iż sympatyzuje się z drużyną Śląska Wrocław, której jest wychowankiem. - Nigdy nie zapominam o ludziach, których spotkałem na swojej drodze. W Śląsku Wrocław po raz pierwszy szlifowałem swoje umiejętności i na pewno zawsze będę tej drużynie kibicował. Szkoda tylko, że teraz spadli z Ekstraklasy (śmiech). A tak serio, to cieszę się z sukcesów wrocławskiego zespołu. Zrobiono tu duży postęp. Być może ten stadion jakoś zmotywował zawodników do lepszej gry? - zastanawiał się były piłkarz między innymi West Bromwich Albion i Herthy Berlin. "Głodnego karmiłem" Kuszczak nie ukrywa również, że miał swój udział w ściągnięciu do wrocławskiej drużyny Przemysława Kaźmierczaka. - "Kaz" to mój przyjaciel. Pomogłem mu, kiedy przechodził do Derby County i tak samo było w przypadku Śląska Wrocław. Bardzo długo wahał się nad tym, ponieważ zawodnikom, którzy w przeszłości grali w FC Porto nie jest łatwo wracać do polskiej ligi. Nie oszukujmy się, Ekstraklasa ustępuje jeszcze silniejszym ligom zagranicznym - podsumowuje. - Gra tu jeszcze kilku moich innych kolegów. Sebastiana Milę i Łukasza Madeja znam z występów w reprezentacjach młodzieżowych. Natomiast Jarek Fojut jeszcze jako piłkarz Boltonu Wanderers często gościł u mnie w domu. A jak był głodny, to go karmiłem - żartuje w swoim stylu. Na koniec zapytaliśmy Kuszczaka o cele na przyszłość. - Jestem fanem wyścigów samochodowych - lubię oglądać Formułę 1, rajdy samochodowe. Chciałbym spróbować siebie właśnie w sporcie motorowym. Marzę też o wejściu na Mount Everest. Góry zawsze były moją wielką miłością i sprawiały mi dużo frajdy - zdradza Tomasz Kuszczak.