"Ponieważ w Wolfsburgu obowiązuje mnie jeszcze półtoraroczna umowa, nie mogę pertraktować po cichu z innymi klubami, bo pewnie spotkałaby mnie za to duża kara finansowa" - dodał Krzynówek, który po świąteczno-noworocznej przerwie wznowił treningi z "Wilkami". "Problem jest jeden, za to znaczący. Nie mam oficjalnej zgody na transfer, trener Felix Magath unika jednoznacznej odpowiedzi, czy jestem mu jeszcze potrzebny. Poza tym na pewno nikt nie odda mnie za darmo i gdyby Wisła rzeczywiście chciała mnie sprowadzić, musiałaby się liczyć z dużym jak na polskie warunki wydatkiem" - podkreślił reprezentant Polski. "Najgorsze jest to, że nie wiem, na czym stoję. Tylko słaby zawodnik zaprasza trenera na obiad czy herbatę. Ja nie muszę nigdzie z nim chodzić, bo jestem na tyle dobry, że mogę go przekonać do siebie na treningach. Staram się to robić, od kiedy przyszedł do klubu, ale nie wiem, czy robię to za słabo, czy może po prostu Felix Magath nie chce tego zobaczyć" - wyznał zawodnik. Krzynówek był w kręgu zainteresowań Olympiakosu Pireus, ale transfer do greckiego klubu raczej nie dojdzie do skutku. "Poradziłbym sobie w Grecji. Tam nie wymagaliby ode mnie niczego innego ponad to, co kocham. Gra w piłkę to całe moje życie. Sprawia mi przyjemność, nie czuję się ani stary, ani wypalony. Uważam, że mam umiejętności, które sprawiają, że ciągle mógłbym być wzmocnieniem jakiejś drużyny. Z tego co wiem, Olympiakos sprowadził już jednak kogoś innego, występującego na mojej pozycji, więc do Grecji raczej nie trafię. Jedyne, czego bym teraz chciał, to aby decyzja o mojej przyszłości została jak najszybciej podjęta. Chcę wiedzieć, czy mogę odejść do innego klubu, a jeśli nie - to znaczy, że mam walczyć o miejsce w Wolfsburgu" - stwierdził Krzynówek.