- Byliśmy zdecydowanym faworytem, wystarczyło wygrać jeden mecz, a nawet zdobyć jedną bramkę, aby awansować. Nie zdobyliśmy jej i kwalifikacja musiała rozstrzygnąć się przez rzuty karne, które nam nie wyszły - powiedział Kasperczak. - Niektórzy zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości. Nie ma co się załamywać, trzeba dalej pracować nad tym zespołem i postarać się lepiej zagrać następnym razem. Chciałem podkreślić, że kilku piłkarzy miało duże problemy zdrowotne podczas przygotowań do tego meczu. Niektórzy nawet dziś w nocy mieli problem ze zdrowiem - dodał opiekun Wisły. Mirosław Szymkowiak już w drugiej połowie sygnalizował zmianę. Ostatecznie jednak wytrwał do końca dogrywki, strzelił nawet - niestety nieskutecznie - rzut karny. - Mirek jest bardzo ambitnym zawodnikiem. W ostatnim w tym sezonie meczu chciał dać z siebie wszystko. Zagrał 120 minut, starał się jak mógł, mimo kontuzji nawet sam zdecydował, że będzie strzelał rzut karny. Choć przestrzelił, to należy mu się chwała, bo on jeszcze wiele dobrego zrobi dla Wisły - odniósł się do gry Szymkowiaka Kasperczak.