Zaledwie dwa miesiące temu ojciec obrońcy Chelsea, Ted Terry po prowokacji gazety dał się złapać na handlowaniu kokainą, a jego syn tłumaczył, że żadne podobne wybryki nie będą już mieć miejsca. Niestety, wygląda na to, że trochę minął się z prawdą. Według relacji brukowca, jeden z najlepiej zarabiających piłkarzy świata również postanowił dorobić sobie do pensji. Miał sprzedawać prywatne wejściówki na Stamford Bridge za, bagatela, 10 tys. funtów. Skąd to wiadomo? "News of the World" zorganizował kolejną prowokację. Oczywiście, podczas spotkania z jednym z dziennikarzy gazety piłkarz miał upierać się, że pieniądze otrzymane za bilet przekaże na cele charytatywne, dla chorych dzieci, jednak miał również zastrzegać, że władze klubu nie mogą się o niczym dowiedzieć. - Gdyby się dowiedzieli, no wiesz, miałbym problem, pieniądze poszłyby nie tam, gdzie trzeba - miał powiedzieć. Dziennikarze, którzy zwykle muszą czekać 48 godzin na pozwolenie, by wejść na Stamford Bridge, tym razem zostali wpuszczeni na stadion bez autoryzacji, jako goście Terry'ego. Piłkarz miał ich oprowadzić po wszystkich salach. - Weszliśmy nawet do jacuzzi, gdzie Ballack i Drogba byli ubrani tylko w majtki, widzieliśmy też półnagiego Joe Cole'a, który był w gabinecie masażu - wyznali żurnaliści. Zarówno piłkarz jak i klub zaprzeczyli doniesieniom gazety, jednak na oficjalnej stronie klubowej "The Blues" pojawił się komunikat, że od tej pory system nadzorowania grup zwiedzających stadion będzie ściśle nadzorowany.