W pierwszym meczu eliminacji do Mistrzostw Świata w 2010 roku ekipa Fabio Capello zmierzy się z zajmującą dopiero 186. miejsce w rankingu FIFA Andorą. W Anglii nie dopuszcza się innego scenariusza niż zwycięstwo, ale kibice chcą również ujrzeć swoich piłkarzy w dobrej formie przed znacznie trudniejszym, środowym pojedynkiem z Chorwacją. - Oczywiście jest pewna obawa, mówię to szczerze - przyznaje Terry, który będzie musiał radzić sobie bez partnera z obrony, Rio Ferdinanda z Manchesteru United. - Grając w klubach, możemy pokazać pełnię umiejętności i wyrazić siebie jako piłkarze. Kiedy wyjeżdżasz reprezentować swój kraj, sytuacja staje się dużo trudniejsza. Musimy mieć jednak do siebie zaufanie i wierzymy, że przekonamy fanów, by byli z nami już od pierwszego gwizdka - dodaje kapitan Chelsea. Piłkarz przyznał również, że zachowanie publiczności podczas spotkań kadry nie jest mu obojętne. - Szczerze mówiąc, to dla mnie bolesne, że kibice nie wspierają nas jak należy. Jesteśmy dumni, że możemy reprezentować swój kraj i chcielibyśmy, żeby fani nam w tym pomogli. Nie powinno być tak, że jeśli w 40. minucie nadal bezbramkowo remisujemy, kibice zaczynają na nas gwizdać. Potrzebujemy ich wsparcia przez cały mecz, nawet jeśli są zdenerwowani naszą grą. Muszą wiedzieć, że my również chcemy odwrócić złą kartę angielskiej piłki w ostatnich latach - mówi. Zarówno Terry jak i trener Fabio Capello wierzą, że w sobotę szybko strzelona bramka uspokoi nieco emocje i sprawi, że gra będzie łatwiejsza. Angielskie media liczyły, że odpowiedzialnym za zdobywanie goli będzie napastnik Newcastle Michael Owen, ale selekcjoner nie znalazł dla niego miejsca w kadrze. - Widziałem go w ostatnim meczu z Arsenalem i stwierdziłem, że nie jest gotowy. Nie znaczy to, że nie powołam go na kolejne spotkania - mówi Capello. Odniósł się także do zachowania kibiców: - Fani muszą być cierpliwi i wspierać nas zawsze, nie tylko wtedy, gdy wygrywamy - kończy.