Jacek Kowalczyk kontrakt chciał już podpisać przed wyjazdem na obóz do Austrii, ale wówczas podobno z winy prezesa nie doszło do formalności. Zawodnik cały czas trenował i grał sparingi z zespołem, co najlepiej dowodziło, że wciąż chce grać przy Bukowej. Po powrocie z obozu zapukał do gabinetu prezesa, ale ten akurat się rozchorował. Rozżalony "Jabol" sprytnie więc pogonił włodarza klubu informacjami o ofercie z ligi niemieckiej. Wprawdzie tam sezon zaczyna się lada dzień, ale kto wie czy menedżer piłkarza faktycznie nie znalazł ewentualnego pracodawcy z pierwszej ligi niemieckiej. Podpisanie tej umowy można uznać za jeden z większych sukcesów katowickiego klubu jeśli chodzi o letnią politykę kadrową. Oby któryś z nowych nabytków okazał się równie dobry co Kowalczyk.