- Milan nie był o dwa gole lepszy, mecz był wyrównany - powiedział szkoleniowiec "nerazzurri" Roberto Mancini. Może i ma rację, ale co z tego... Inter oddał osiem strzałów na bramkę, a Milan cztery. To jednak ten drugi zespół potrafił wykorzystać dwie sytuacje po stałych fragmentach gry egzekwowanych przez Andreę Pirlo, nota bene byłego gracza Interu. Przy dwóch zakończonych golami strzałach głową zawodników Milanu pilnował Ivan Cordoba, który jednak wzrostem zdecydowanie ustępuje zarówno Stamowi jak i Szewczence. Kolumbijczyk był wyróżniającym się obrońcą Interu, zresztą jedynym w tej drużynie defensorem z prawdziwego zdarzenia przebywającym na murawie w środowy wieczór. Szczególnie odczuwany był brak Marco Materazziego, którego wzrost z pewnością przydałby się w pojedynkach główkowych. Milan, który zachował czyste konto dzięki dobrej postawie obrony oraz Nelsona Didy, mógł już natomiast korzystać z Szewczenki, a ten nie zawiódł. - Gol Szewczenki był bardzo ważny, gdyż zdobył go częścią ciała bardzo bliską miejsca, które było kontuzjowane (pęknięta kość jarzmowa - przyp. red.) - powiedział trener AC Milan Carlo Ancelotti, który z ostrożnością podchodzi do rewanżu, szczególnie po tym, co stało się przed rokiem w starciu z Deportivo. - Podejdziemy do meczu jakby wciąż było 0:0 i nie będziemy myśleć o półfinale dopóki naprawdę się tam nie znajdziemy - wyjaśnił Ancelotti. Interowi, który dwa lata temu także został wyeliminowany z Champions League przez Milan (w półfinale - przyp. red.), pozostała tylko nadzieja na cud i wiara w Adriano. Brazylijczyk powinien wrócić do gry za tydzień, a Mancini dodaje: - Musimy skoncentrować się na rewanżu - jeszcze się nie poddaliśmy. Nadzieja umiera jako ostatnia - tak mówią Włosi...