Tunezyjczycy w dobrym stylu rozpoczęli eliminacje, wygrywając przed miesiącem u siebie z Gwineą 2-0. Kolejnym rywalem jest Libia. Początkowo mecz z sąsiadem ze wschodu miał się odbyć w Kairze. Ostatecznie oba zespoły rywalizować będą w Algierze. Libijczycy od kilku lat, ze względu na konflikt w swoim kraju, mecz u siebie rozgrywają na neutralnym terenie. Faworytem jest drużyna prowadzona polskiego szkoleniowca. Libijczycy pierwszy mecz w grupie A afrykańskiego mundialu wysoko przegrali z DR Konga 0-4. Henri jednak przestrzega. - Nie tak dawno pokonali na wyjeździe rewelację afrykańskiej piłki w ostatnich latach, reprezentację Zielonego Przylądka. O spokoju więc nie może być mowy. Patrząc na to, jak silne zespoły grają w innych grupach, to my nie możemy narzekać, ale z drugiej strony też nie będzie łatwo. Gwinea ma zawsze silną drużynę, podobnie jest w przypadku Demokratycznej Republiki Konga, no i jest Libia - mówił nie tak dawno Interii trener Kasperczak. Tunezyjczycy już od niedzieli przebywają w Algierze. Wszystko po to, by jak najlepiej przygotować się do ważnego pojedynku. Mecz zostanie rozegrany na usytuowanym tuż nad Morzem Śródziemnym Omar Hamadi Stadium. To 10 tysięczny obiekt, na którym swoje mecze rozgrywa czołowy algierski klub USM Alger. Awans do finałów mundialu w 2018 uzyskają zwycięzcy pięciu grup w afrykańskich eliminacjach. Drugie mecze w grupach rozgrywane będą od piątku do niedzieli. Potem długa przerwa. Decydująca faza eliminacyjnych spotkań na Czarnym Lądzie rozegrana zostanie dopiero jesienią przyszłego roku. Trener Kasperczak już raz wprowadził Tunezyjczyków do finałów MŚ. Było to w eliminacjach do mundialu we Francji w 1998. Teraz chce powtórzyć ten wynik, tym bardziej, że we wrześniu, w świetnym stylu awansował z "Orłami Kartaginy" do Pucharu Narodów Afryki, który w styczniu i na początku lutego rozegrany zostanie w Gabonie. Michał Zichlarz