Po porażce z Cracovią Górnik spadł na ostatnie miejsce w tabeli. "Chciałem przeprosić kibiców, którzy fantastycznie nas dopingują. Przez dwadzieścia minut wszystko dobrze się układało. Nagle pierwszy rzut wolny dla rywala, pierwszy róg i totalna panika. Nikt nie potrafi wybić piłki z szesnastki. Znaleźliśmy się w megaciężkiej sytuacji..." - stwierdził Hajto. "Po meczu długo rozmawiałem z Jurkiem Brzęczkiem. Jesteśmy najstarsi w tej drużynie i teoretycznie na nas spoczywa większa odpowiedzialność. I staramy się prowadzić grę. Ale wiem jedno: piłkarz musi sobie umieć poradzić z presją. Jeżeli ktoś się tłumaczy, że nie potrafi grać z takim obciążeniem, to pomylił zawód" - podkreślił doświadczony obrońca. Górnik od początku sezonu spisuje się słabo. Nawet przyjście trenera Henryka Kasperczaka nie pomogło tej drużynie. "Nie ma czarodziejów. I nie chcę porównywać trenerów, oceniać ich pracy. Ja wiem jedno - to my mamy wyjść na boisko i dać z siebie serce, wątrobę, aż zwymiotować ze zmęczenia. Jesteśmy to winni kibicom, klubowi. Weźmy przykład z Polonii Bytom - oni każdy punkt wyrywają rywalom z gardeł. My też musimy" - mówił Hajto. "Nikt się nie spodziewał, że po 14. kolejkach będziemy na dnie. Myślę, że przełomowy był dla nas mecz z Bełchatowem. Prowadziliśmy 2:1 na 15 minut przed końcem i przegraliśmy. Być może wtedy coś pękło, przestaliśmy wierzyć we własne umiejętności. I pomyśleć, że śmialiśmy się po wygranej z ŁKS-em (2:0), że łodzianie popełniali takie błędy w obronie. Spójrzmy teraz na siebie" - zakończył Hajto.