Potem koncepcja się nieco zmieniła. Kadrę ma stanowić czternastu zawodników z zawodowymi kontraktami, a drużynę ma dodatkowo uzupełniać kilku młodych piłkarzy (np. Rybski, Polak, Kula), którzy będą mieli kontrakty amatorskie. O tym którzy zawodnicy mogliby liczyć na podpisanie kontraktów miał zdecydować wewnętrzny sparing. Drużyna została podzielona na zespół w białych (można domyślać się, że ci mają zapewnione kontrakty) i zespół Żółtych (piłkarze, którzy musieli przydatność udowodnić). Prowadzony przez Andrzeja Kretka zespół Białych grał w składzie: Robakiewicz, Walburg (Kaliciak), Stasiak, Pawlak, Mosór, Podbrożny, Rachwał, Polak (Morawski), Lelu (Wyciszkiewicz), Nazaruk, Czereszewski. Natomiast zespół Żółtych grał w składzie: Kula (Fedzin), Urbaniak, Gostyński, Bonk, Celio (Kalu), Boldt, Becalik, Cichoń, Giuliano, Rybski (Błachnio), Włodarczyk, a drużynę tą prowadził trener... Andrzej Grajewski. Trzeba powiedzieć, że widać było jak wielką przyjemność Grajewskiemu sprawiało kierowanie zespołem. Był w swoim żywiole chwaląc bądź ganiąc swoich zawodników. Trener Grajewski nie pozostawiał także suchej nitki na sędziach każdą ich niekorzystną dla jego drużyny decyzję dosadnie komentując. Aż w końcu został "zgaszony" przez sędziego Krzysztofa Zdunka stwierdzeniem: "Panie Andrzeju, bo PZPN wam licencję zabierze..." Sam mecz był raczej słabym widowiskiem. W grze obu drużyn brakowało ładu i składu. Spotkanie rozstrzygnęło się jeszcze w pierwszej połowie (mecz trwał 2x30 minut), po bramce Piotra Włodarczyka zespół "żółtych" wygrał 1:0. Warto wspomnieć, że pod koniec meczu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną, kartkę otrzymał Jerzy Podbrożny. To dość nietypowa dla meczów sparingowych sytuacja. Obie kartki (były w meczu tylko te dwie) Podbrożny dostał za niesportowe zachowanie.