Piłkarze Jagiellonii Białystok przyjechali na mecz z PGE GKS Bełchatów z zamiarem przerwania fatalnej passy dziewięciu z rzędu ligowych porażek z tym rywalem. Po cichu liczyli również na przerwanie serii spotkań wyjazdowych bez zwycięstwa. Po raz ostatni Jagiellonia na boisku rywala zdobyła trzy punkty 1 grudnia 2007 roku, gdy pokonała w Bytomiu Polonię 1:0. W Bełchatowie Jagiellonia przerwała jednak zupełnie inną passę. Do meczu z PGE GKS goście przystąpili po ośmiu kolejnych meczach bez przegranej i ta seria w sobotę się skończyła. Już w 12. minucie przyjezdni mogli stracić gola po niepewnej interwencji Piotra Lecha, który rozgrywał 350. mecz w ekstraklasie. W ubiegłym sezonie Lech był bramkarzem PGE GKS, jednak bełchatowski klub nie zdecydował się przedłużyć umowy z 40- letnim zawodnikiem. Po kiksie z 12. minuty Lech bronił już bez zarzutu, jednak nie zdołał uchronić swojej drużyny przed porażką. W 20. minucie musiał wyjmować piłkę z siatki po efektownej akcji Mariusza Ujka i Dawida Nowaka, po której ten drugi znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Jagiellonii. W podobnych okolicznościach w 84. minucie padł drugi gol dla gospodarzy. Tym razem podawał Tomasz Jarzębowski, a akcję wykończył Łukasz Garguła. Trener Jagiellonii Michał Probierz już w pierwszej połowie był zmuszony do przeprowadzenia dwóch zmian. Boisko musieli opuścić kontuzjowani Robert Szczot i Krzysztof Król. Tego pierwszego zastąpił Dawid Jarecki, który jednak wszedł na boisko bez zgody sędziego głównego, za co został ukarany żółtą kartką, a później za linią boczną przez dwie minuty czekał na przeprowadzenie zmiany zgodnie z przepisami. Tuż przed przerwą na noszach boisko opuścił również trzeci kontuzjowany zawodnik z Białegostoku Alexis Norambuena i po zmianie stron nie wrócił już do gry. Przetrzebiona urazami Jagiellonia nie była w stanie nawiązać wyrównanej walki z PGE GKS, a przed znacznie wyższą porażką gości uchronił znakomicie interweniujący Lech. Po meczu powiedzieli: trener Jagiellonii Michał Probierz: "Zdawałem sobie sprawę, że kiedyś seria spotkań bez porażki się skończy. Pierwsza połowa to był dla nas czeski film. Przez siedem minut graliśmy w dziesiątkę, bo Robert Szczot był za boiskiem. Gdy chcieliśmy dokonać zmianę, dostaliśmy bramkę. Później były kolejne kontuzje. Najbardziej martwi mnie uraz Alexisa, u którego jest podejrzenie złamania nogi. Szczot już w poprzednim meczu miał uraz nosa. Mam nadzieję, że teraz nie doszło do jego złamania. Do końca rundy wypadł nam też Król, który ma poważny uraz stawu skokowego. Należy się zastanowić, czy granie w takich warunkach ma sens. Mogę tylko podziękować Piotrkowi Lechowi, że grając z kontuzją uchronił nas przed wyższą porażką". szkoleniowiec PGE GKS Paweł Janas: "Na tym ciężkim terenie było dużo walki i cieszę się z tego, że szybko podnieśliśmy się po ostatniej porażce z Arką. Mam nadzieję, że resztkami sił dociągniemy jakoś do końca tegorocznych rozgrywek". PGE GKS Bełchatów - Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0) Bramki: 1:0 Dawid Nowak (20), 2:0 Łukasz Garguła (84). Żółta kartka - PGE GKS Bełchatów: Tomasz Jarzębowski, Patryk Rachwał. Jagiellonia Białystok: Dariusz Jarecki, Damir Kojasević. Sędzia: Robert Małek (Zabrze). Widzów 2 000. PGE GKS Bełchatów: Krzysztof Kozik - Tomasz Jarzębowski, Marcin Drzymont, Dariusz Pietrasiak, Jacek Popek - Piotr Kuklis (60. Paweł Adamiec), Janusz Gol, Patryk Rachwał, Łukasz Garguła (90. Mateusz Cetnarski), Dawid Nowak - Mariusz Ujek. Jagiellonia Białystok: Piotr Lech - Alexis Norambuena (46. Michał Renusz), Andrius Skerla, Pavol Stano, Krzysztof Król (35. Igor Lewczuk) - Robert Szczot (23. Dariusz Jarecki), Hermes, Szymon Matuszek, Damir Kojasević - Paweł Zawistowski, Ensar Arifović