Po tym zwycięstwie podopieczni Henryka Kasperczaka utrzymali pięciopunktową przewagę nad Legią Warszawa. Jeśli w najbliższy piątek wiślacy wygrają w Łęcznej, a w sobotę stołeczny zespół zgubi punkty w Grodzisku, to sprawa mistrzowskiego tytułu rozstrzygnie się już na dwie kolejki przed końcem sezonu. To na razie tylko rozważania, jednak bardzo prawdopodobne. - Jeśli do tej pory warszawiacy mnie nie lubili, tak po tym meczu chyba mnie znienawidzą - wyznał chwilę po meczu z Odrą Tomasz Frankowski. To właśnie popularny "Franek" można stwierdzić, że "odczarował" bramkę dobrze dysponowanego w niedzielę Marcina Bębna. Przez 74 minuty golkiper Odry dokonywał niemal cudów między słupkami, ratując swój zespół z opresji po strzałach Żurawskiego, Gorawskiego czy Uche. Co nie udało się najskuteczniejszemu w lidze "Żurawiowi", udało się jego partnerowi z linii ataku. W 74. minucie piłka wędrowała jak po sznurku od Mijailovica poprzez Szymkowiaka, Żurawskiego, aż do Frankowskiego, który tylko dołożył nogę i futbolówka wylądowała w siatce. Trzy minuty później, po prostopadłym podaniu Kalu Uche, "Franek" w sytuacji sam na sam minął Bębna i po raz drugi skierował piłkę do bramki rywali. Wodzisławianie nie załamali się szybką stratą dwóch goli i na trzy minuty przed końcem Marek Kubisz strzelił kontaktową bramkę. Do wyrównania wiślacy już jednak nie pozwolili. Ekipa "Białej Gwiazdy" zanotowała w ten sposób piętnaste z rzędu zwycięstwo na własnym stadionie i jako jedyna zachowała miano niepokonanej wiosną drużyny. Zobacz wyniki oraz opisy spotkań 23. kolejki piłkarskiej ekstraklasy