Te gole pozwalają mistrzom Polski w dalszym ciągu realnie liczyć na awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. - To będzie katastrofa jeśli nie awansujemy do kolejnej rundy. Wydawało się, że pojedziemy do Tbilisi w lepszym nastroju, ale tak nie jest, bo wynik 4:3 nie zapewnia w sumie żadnej zaliczki - powiedział lider pierwszoligowych strzelców. Czy to wystarczy w rewanżu? - Nie jesteśmy Realem Madryt, żebyśmy mieli z wszystkimi wygrywać. Musimy włożyć wiele serca, oprócz umiejętności, żeby przejść do następnej rundy, niezależnie z kim gramy - dodał. Czy widmo Valerengi Oslo, drużyny, której wiślacy nie sprostali w zeszłym roku, pojawiło się podczas meczu z Dynamem? - Norwegowie grali w zupełnie innym stylu. Zadowalały ich bezbramkowe remisy, a zespół z Tbilisi pokazał, dopóki miał siły, dobry futbol - powiedział Frankowski. Po pierwszej odsłonie wiślacy przegrywali 0:2, stąd pojawienie się na boisku Marcina Kuźby, trzeciego napastnika. - Widzieliśmy, że gra naszym systemem się nie układała, w tym sezonie jeszcze nie zdarzyło się nam przegrywać w takim stosunku do przerwy, i trener spróbował radykalnych zmian, co przyniosło skutek w postaci czterech bramek w drugich 45 minutach - stwierdził "Franek". Zobacz wyniki pierwszych spotkań I rundy Pucharu UEFA