Po 38 kolejkach zawodnicy Fluminense zajęli 17. miejsce - pierwsze z czterech oznaczające spadek. Wynikało z tego, że po raz pierwszy w historii ligi brazylijskiej mistrz kraju w kolejnym sezonie pożegnałby się z najwyższą klasą rozgrywkową. Szansą dla zespołu z Rio de Janeiro okazało się jednak złamanie przepisów przez Portuguesę - niewielki klub z Sao Paulo. W barwach tej drużyny w końcówce meczu ostatniej kolejki z Gremio Porto Alegre (0-0) wystąpił zawieszony za czerwoną kartkę Heverton. Przedstawiciele 12. klubu w tabeli tłumaczyli, że zostali wprowadzeni w błąd przez jednego z prawników, według którego piłkarz był zawieszony tylko na jedno, a nie dwa spotkania. Brazylijski Trybunał Sportowy nie przychylił się jednak do tej argumentacji i jednogłośnie podjął decyzję o odjęciu Portuguesie aż czterech punktów. W efekcie drużyna znalazła się w strefie spadkowej, a Fluminense przesunęło się na lokatę gwarantującą pozostanie w gronie najlepszych. - To absurd. Gdyby sytuacja była odwrotna, czy Fluminense zostałoby zdegradowane? - pytał prezes Portuguesy Manuel da Lupa. - Straszne, że coś takiego stało się w kraju organizującym mistrzostwa świata, zaledwie kilka miesięcy przed turniejem. Zakończyliśmy ligę na 12. miejscu , ale będziemy musieli grać w drugiej lidze. To niemoralne - dodał. Trybunał odjął także cztery punkty Flamengo Rio de Janeiro (również za występ nieuprawnionego zawodnika), ale po dokonaniu zmian w tabeli słynny zespół ma dorobek wciąż pozwalający utrzymać się w ekstraklasie. Obecnie jest na 16. miejscu (na 15. awansowało Fluminense). Ukaranym klubom przysługuje prawo odwołania się od tych decyzji. Fluminense czterokrotnie w historii sięgnęło po krajowy prymat - w 1970, 1984, 2010 i 2012 roku.