Na razie na poprawę stylu gry Cracovii nie ma co liczyć. Do klubu dwa tygodnie temu zawitał nowy trener, ale poza tym nic się nie zmieniło. We wtorkowy wieczór "Pasy" zagrały kolejny słaby mecz (remis z Arką 0:0) i nad drużyną z ul. Kałuży powoli zaczyna krążyć widmo spadku z Ekstraklasy. Na szczęście cierpliwość prezesa nie zna granic. - Nie mam nic do zarzucenia swoim piłkarzom, dlatego po meczu z Arką podszedłem do nich i podziękowałem za grę - powiedział Filipiak. I z niemal ojcowską czułością dodał: - Widzę, jak się starają, jak walczą. Niestety są na ostatnim miejscu w tabeli, ciąży na nich wielka presja i dlatego gra im się tak ciężko. Do końca rundy na cud raczej się nie zanosi. Cracovia zajmie jedno z ostatnich miejsc w ligowej tabeli, po czym wyruszy na rynek transferowy. Kibicom pozostaje czekać i wierzyć w słowa Filipiaka, który zapewnia, że pieniędzy na nowych zawodników nie zabraknie. - Fundusze na transfery są od dawna, będą także w zimie - zarzeka się prezes i dodaje, że trener Płatek już rozgląda się za ewentualnymi wzmocnieniami (szuka głównie w Czechach i na Słowacji). Drużyna jak wody potrzebuje wzmocnień w ofensywie. Linia obronna Cracovii jest bowiem względnie solidna. Filipiak potwierdza: - Były trener Stefan Majewski skupił się na budowaniu defensywy, więc wygląda ona dobrze. Mamy natomiast problem w pomocy i w napadzie. Problem jest większy niż się wydaje. Cracovia ma pieniądze, ale może się okazać, że... i tak nie kupi żadnego nowego piłkarza. - Kłopot polega na tym, że na rynku brakuje dobrych i kreatywnych piłkarzy, którzy mogliby grać dla Cracovii - wyjaśnia Filipiak. Jeśli się nie myli, w Cracovii nic się nie zmieni. Może skończyć się tragicznie.