Podopieczni Pawła Janasa zrewanżowali się Łotyszom za porażkę 0:1 w Warszawie i wciąż mają szansę na premiowane grą w barażach 2. miejsce w grupie 4. Teraz trzeba w środę wygrać w Chorzowie ze Szwecją. Zarówno Polacy jak i Łotysze bardzo ofensywnie zagrali w I połowie, czego efektem były liczne sytuacje podbramkowe z obu stron. Między 6. a 7. minutą gry piłka dwukrotnie trafiała w słupki bramek na stadionie Skonto w Rydze. Najpierw bliski szczęścia był Bleidelis, a chwilę później ładnie z rzutu wolnego strzelał Krzynówek. Nasi grali nieźle w formacjach ofensywnych, ale popełnili także sporo błędów w obronie i kilka razy musiał interweniować Dudek. Prowadzenie dla biało-czerwonych zdobył w 34. minucie Szymkowiak, który - z 21 metrów z rzutu wolnego - mierzonym, technicznym strzałem w samo okienko pokonał Kolinkę. Nasi poszli za przysłowiowym ciosem i wykorzystali następny stały fragment gry już cztery minuty później. Z wolnego z lewej strony piłkę w pole karne wrzucił popularny "Szymek", a Kłos uprzedził obrońców i głową skierował futbolówkę do siatki. Na drugą odsłonę nasi rywale wyszli jakby bez wiary, a Polacy dość konsekwentnie starali się utrzymywać długo przy piłce i nie dopuszczać do groźnych sytuacji pod bramką Dudka. Szanse gospodarzy na zmianę oblicza gry ostatecznie zostały pogrzebane w 59. minucie gry, kiedy to czerwoną kartkę za faul bez piłki na Lewandowskim otrzymał Laizans - strzelec jedynego gola z październikowego meczu na Łazienkowskiej. Nasi dowieźli wygraną do końca i mimo nie najpiękniejszej gry uzyskali to, co się naprawdę liczy - trzy punkty za zwycięstwo. Inna sprawa, że w środę w Chorzowie taka dyspozycja już na pewno nie wystarczy. <A href="http://pilka.interia.pl/reprez/mecz?mecz=6253">Zobacz opis meczu i relację minuta po minucie</a> oraz <A href="http://pilka.interia.pl/euro2004/wyniki">tabele wszystkich grup eliminacyjnych</a>