- O spotkaniu porozmawiamy sobie w środę, na spokojnie i merytorycznie. Kary finansowe będą, bo muszą, skoro po sukcesach są nagrody. Poza tym, piłkarze muszą czuć, że komuś nie są obojętne ich występy - powiedział Drzymała "Przeglądowi Sportowemu". - W Warszawie o wyniku zadecydowały właściwie indywidualne błędy. Ale nie będę z tego robił dramatu. To jest wkalkulowane w sport, podobnie jak zwycięstwa. Na mistrzostwo Polski szans już nie ma. Wisła go sobie nie da odebrać, mimo że przyjedzie do nas i grała będzie z Legią. Ale to, że nie dogonimy krakowian było dla mnie jasne już po rundzie jesiennej. Realnie - nie byliśmy do tego przygotowani. Znam nasze miejsce w szyku. - Posypała nam się kadra. Nie mamy tyłów i boków, które jesienią nas napędzały. Warto sobie przypomnieć, jak długo Wisła leczyła się po Pucharze UEFA. Nie ma w Polsce zawodników, którzy bez uszczerbku dla zdrowia podołaliby takim obciążeniom. Przecież budżety polskich klubów są dziesięciokrotnie mniejsze niż europejskich. Można od czasu do czasu odnieść jakiś sukces, jak Wisła rok temu, czy my w tym sezonie, ale to nie będzie regułą. Można polonezem wystartować w Rajdzie Monte Carlo, można nawet go wygrać, ale tylko jeśli wszyscy pozostali wpadną w poślizg - obrazowo przedstawił różnice Drzymała. - Czasem, jak się zdenerwuję, to chcę na stadionie postawić tablicę z napisem "Politykom wstęp wzbroniony". Bo mecze Groclin - Manchester czy Wisła - Lazio są sprawą narodową. Ale mija kilka dni i wszyscy o tym zapominają. Nam odmówiono dofinansowania instalacji ogrzewanej płyty. Co więcej, od przyszłego sezonu wchodzi 20-procentowy podatek od transferów. Oznacza on, że polski sport stanie się o 20 procent biedniejszy. I nikt, ani rząd, ani parlament, się tym nie przejmuje. - powiedział "PS" Drzymała.