Wyjazdowy mecz z Getafe nie zapowiadał się na szczególnie łatwy dla Realu Madryt - tylko podopieczni Jose Mourinho zdobyli więcej (piętnaście) punktów w sześciu poprzedzających to spotkanie kolejkach niż "Los Azulones" (czternaście, podobnie jak Espanyol oraz Barcelona). Getafe nie udało się kontynuować znakomitej passy - zadecydował strzał głową Sergio Ramosa, po dośrodkowaniu Mesuta Oezila, znów skutecznie wcielającego się w rolę mózgu Realu. "Królewscy" nie oddali inicjatywy ani na moment, ale nie potrafili przypieczętować zwycięstwa drugim trafieniem. Mogłoby się to na nich zemścić, gdyby arbiter podyktował rzut karny dla Getafe po ręce Pepe. O błędnej decyzji sędziego przekonani byli nawet dziennikarze "Marki", których można oskarżać o wszystko poza manipulowaniem na niekorzyść Realu Madryt. Jeszcze przed spotkaniem Angel Torres, prezydent Getafe, w wywiadzie dla "Radia Marca" podkreślał, że dwa największe kluby celowo wywierają presję na arbitrów, by zapewnić sobie korzystną interpretację spornych sytuacji. Brak jedenastki dla gospodarzy Coliseum Alfonso Perez nie znaczy oczywiście, że Real straciłby w tym spotkaniu punkty. Znaczy jedynie tyle, że wypowiedź Angela Torresa nie jest bezpodstawna. Po pierwsze Puchar Króla Czarny kot, który nieoczekiwanie pojawił się na murawie Camp Nou, przyniósł gospodarzom szczęście. A przynajmniej zdobywcom bramek: Leo Messiemu - Argentyńczyk przełamał strzelecką niemoc po trzech spotkaniach bez gola - i Cristianowi Tello, kolejnemu obiecującemu wychowankowi Barcelony. Gospodarze musieli drżeć o wynik do ostatniego gwizdka arbitra, ponieważ po wejściu na murawę Real Sociedad wyraźnie rozruszał Carlos Vela. Zwycięstwo Katalończyków urodziło się w bólach, jednak Pep Guardiola miał prawo pochwalić na konferencji prasowej swoich podopiecznych. Mając na uwadze środowy półfinał Pucharu Króla z Valencią, Guardiola dał odpocząć wielu podstawowym zawodnikom. Na taki komfort nie mógł sobie pozwolić Unai Emery - Valencia na Estadio Vicente Calderon pojechała niemal w najmocniejszym składzie, by ochłodzić zapędy szybko wspinającego się w tabeli Atletico. Misja w zasadzie się powiodła, choć sukces kosztował wiele sił. W przerywanym 46 faulami - często złośliwymi - meczu obie drużyny rzadko tworzyły sobie bramkowe okazje, skupiając się bardziej na blokowaniu dostępu pod własne pole karne, niż na szaleńczym szturmowaniu cudzego. "Liga Mistrzów wymaga sztuki" - podsumowywał spotkanie rozczarowany widowiskiem redaktora "Asa". W artystę zabawiał się jedynie Juanfran, odważnie atakujący z głębi pola, ale ustawiany od jakiegoś czasu na prawej obronie nominalny skrzydłowy nie znalazł zbyt wielu naśladowców. Bezbramkowy remis pozwolił Valencii utrzymać nad Atletico siedmiopunktową przewagę; "Rojiblancos" w tym roku ciągle nie stracili bramki. Niemała w tym zasługa znakomicie broniącego Thibauta Courtois, niepokonanego już od 451 minut. Trenerów trzeba trzymać krótko Tylko dwaj bramkarze Atletico mogą pochwalić się dłuższą serią minut bez straty bramki niż Courtois. Jeden z nich to Abel Resino, obecnie oklaskiwany w Granadzie, za zwycięstwa odniesione w obydwu meczach, odkąd zasiadł na ławce trenerskiej beniaminka. I to zwycięstwa z lokalnymi rywalami - najpierw z Betisem, potem z Malagą. Ostatnie zapewnił w końcówce Inigo Lopez, przez cały mecz w dodatku ofiarnie pracujący w defensywie. Wyniki Resino potwierdzają popularne hiszpańskie powiedzenie "nowy szkoleniowiec - zwycięstwo pewne". Podobnego efektu zapragnęli działacze Sevilli - po porażce z Villarrealem wyrzucili trenera Marcelino Garcię Torala. Za siódmy mecz bez wygranej w lidze Sevilla może przeklinać Diego Lopeza - bramkarz "Los Amarillos" bronił spektakularnie - i złorzeczyć Borje Valero, prawdziwemu motorowi napędowemu Villarrealu. Było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo "Żółtej łodzi podwodnej" w obecnym sezonie, we wszystkich rozgrywkach, już w drugim meczu na obcym terenie pod wodzą nowego szkoleniowca, Jorge Moliny. Sevilla jeszcze kilka lat temu mogła uchodzić za prawdziwy wzór dla innych zespołów, klub przyjazny dla trenerów i przeprowadzający bezbłędne ruchy transferowe. Teraz w jej kadrze zaroiło się od zupełnie przeciętnych piłkarzy, w dodatku w kontekście kiepskich wyników nie bez winy, a na pewno bez formy, są dotychczasowi liderzy - Jesus Navas, Alvaro Negredo, Ivan Rakitić. Jeśli zmiana szkoleniowca nie uratuje Sevilli miejsca premiowanego grą w Lidze Europy, klub może czekać dłuższy i bardziej bolesny okres odbudowy. Liga Mistrzów wymaga walki Ale jeśli Michel - następca Marcelino - zacznie pracę od równie mocnego uderzenia jak Resino, Molina czy Diego Simeone, nowy trener Atletico, o swoją pozycję będzie mógł bać się Manuel Pellegrini. Chilijczyk wywalczył z Malagą zaledwie pięć punktów w ośmiu kolejkach, zaprzepaszczając szansę na ulokowanie się w czołówce tabeli, a przykłady z sąsiednich klubów mogą zachęcać władze do częstszej wymiany szkoleniowców. Remisów Valencii z Atletico oraz Levante z Racingiem Santander, utrzymanego przez zespół z Kantabrii dzięki paradom Mario Fernandeza, nie wykorzystały Bilbao i Espanyol, które po bezpośrednim pojedynku również podzieliły się punktami. Obie drużyny dokonały manifestacji siły, pokazując, że w walce o prawo gry w Lidze Mistrzów dadzą z siebie wszystko. Szalone tempo spotkania, dramatyczne zwroty akcji i piękne bramki w największym stopniu zapewnili Vladimir Weiss i Romaric z Espanyolu oraz Fernando Llorente, Oscar de Marcos i Javi Martinez z Athletic Bilbao. Drużyna 22. kolejki Primera Division według INTERIA.PL Jedenastka kolejki: Diego Lopez (Villarreal) - Juanfran (Atletico), Sergio Ramos (Real Madryt), Inigo Lopez (Granada), Jose Manuel Casado (Rayo Vallecano) - Vladimir Weiss (Espanyol), Borja Valero (Villarreal), Romaric (Espanyol), Chori Castro (Mallorca) - Fernando Llorente (Bilbao), Cristian Tello (Barcelona). Ławka rezerwowych: Mario Fernandez (Racing), Javier Mascherano (Barcelona), Oscar de Marcos (Bilbao), Carlos Vela (Sociedad), Mesut Oezil (Real Madryt), Aruna Kone (Levante), Diego Costa (Rayo Vallecano). Nagroda im. kilograma trotylu - Diego Costa (Rayo Vallecano). Brazylijski snajper, wracający do gry po ciężkiej kontuzji, nareszcie doczekał się debiutu w nowym sezonie Primera Division i natychmiast eksplodował formą - jego wejście na murawę odmieniło losy meczu z Saragossą. Wypożyczenie zawodnika Atletico do końca sezonu powinno zdecydowanie ułatwić Rayo Vallecano walkę o utrzymanie.