Mecz był szybki, jak przystało na derby twardy (28 do 18 w faulach) i emocjonujący. Kto wygra, nie było pewne do ostatniego gwizdka. Wisła zasłużenie zwyciężyła, ale trzeba podkreślić, że od momentu powrotu do I ligi Cracovia jeszcze nigdy nie stawiła takiego oporu przy Reymonta. Wydawało się, że "Pasy" są na tyle dobrze zorganizowane w obronie, że bramka dla gospodarzy szybko nie padnie. Wiślakom wystarczył jednak kwadrans naporu, by Wojciech Łobodziński zgubił Krzysztofa Radwańskiego, dokładnie dośrodkował, a Paweł Brożek ładnym szczupakiem zdobył 17. bramkę w sezonie. "Biała Gwiazda" nacierała nadal, głównie prawym skrzydłem, a goście nastawiali się na długie podania i często wypuszczali do boju biegającego szybko i z dużą ochotą Bartłomieja Dudzica. Młokos rodem z Nowej Wsi pod Oświęcimiem uciekł raz samemu Arkadiuszowi Głowackiemu i wypracował najlepszą okazję dla Cracovii z całej I połowy. Po strzale Pawła Nowaka Wisłę uratował... stojący na spalonym Tomasz Moskała, od którego odbiła się piłka. Usatysfakcjonowani prowadzeniem gospodarze nie naciskali już tak ostro, a Cracovia nie mogła się przebić przez środek. Zdesperowani kibice gości wołali: "Teraz bramka musi być", gdy Dariusz Pawlusiński przymierzał się do wykonania rzutu wolnego z 35 m! Tymczasem kibice Wisły domagali się kolejnych zdobyczy: "Jeden zero to za mało, by kibica radowało!". Po przerwie musieli przełknąć gorzką pigułkę. "Pasy" wyszły z szatni rozjuszone. W 46. min Głowacki powstrzymał centrującego z flanki Pawlusińskiego, a chwilę później sektor przyjezdnych oszalał z radości. Arkadiusz Baran podał z wolnego wprost na głowę Przemysława Kuliga, który przelobował wysuniętego Mariusza Pawełka. Strata punktów w derbach na własnym stadionie? To się "Białej Gwieździe" w głowie nie mieściło. Dlatego jej piłkarze ruszyli z animuszem do odrabiania strat. I po sekwencji błędów Cracovii na lewej flance szybko mieliśmy tego efekt. Najpierw Marcin Baszczyński łatwo zabrał piłkę Pawłowi Nowakowi, za moment Krzysztof Radwański wybił ją pod nogi Łobodzińskiego, który znowu idealnie obsłużył Pawła Brożka. "Brozio" ładną główką dał Wiśle zwycięstwo, a sobie gola numer 18. Nic dziwnego, że schodzącego w końcówce Pawła żegnały owacje na stojąco. Cracovia próbowała w końcówce wyrównać. Trener Stefan Majewski dokonywał zmian, ale brakowało mu armat. Na dodatek sam zdjął sobie najgroźniejszą - zadziornego Dudzica. Kolejne bramki dla świeżo upieczonego mistrza Polski mogli strzelić Paweł Brożek (nieudana próba lobowania Marcina Cabaja) i Marek Zieńczuk (nie trafił na bramkę po akcji Sobolewskiego z Pawłem Brożkiem). Piłka "meczowa" mogła należeć do gości, ale w doliczonym czasie Pawlusiński w idealnej pozycji nie trafił głową na bramkę. Desperackie ataki Cracovii skończyły się źle: w trzeciej minucie dodatkowego czasu gry czerwoną kartkę za faul na wychodzącym na czystą pozycję Zieńczuku dostał Marcin Cabaj i do bramki wszedł Kulig. Wisła Kraków - Cracovia 2:1 (1:0) Bramki: 1:0 Paweł Brożek (16. głową z podania Łobodzińskiego), 1:1 Kulig (53. głową z podania Barana). 2:1 Paweł Brożek (64. z podania Łobodzińskiego). Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Cleber, Piotr Brożek - Łobodziński (77. Matusiak), Dudka (67. Jirsak), Sobolewski, Zieńczuk - Boguski, Paweł Brożek (82. Cantoro). Cracovia: Cabaj - Kulig, Polczak, Urbański, Radwański - Pawlusiński, Baran (69. Kostrubała), Kłus, Nowak - Dudzic (80. Majoros), Moskała (80. Witkowski). Sędziował Grzegorz Gilewski z Radomia. Żółte kartki: Boguski, Jirsak, Cleber oraz Baran, Dudzic, czerwona kartka Cabaj (90.+3.). Widzów: 15 tys. Michał Białoński, Kraków