226 bramek i 84 asysty w Primera Division, 66 goli w Pucharze Europy, ogółem 321 w 724 meczach w białej koszulce - nawet te rekordowe statystyki nie są w stanie opisać fenomenu Raula Gonzaleza. Pomijając drobne chwile słabości, w ciągu 16 lat gry w Realu "Anioł z Madrytu" stał się dla klubu legendą równą Alfredo di Stefano. Zaczynał u boku Emilio Butragueno i właśnie jego idol ocenił, że to młodszy kumpel najlepiej uosabia wszystkie te wartości, które doprowadziły klub na szczyty. Maradona nazwał go geniuszem, trudno wyobrazić sobie komplement za duży dla kapitana Realu. Żeby cała ta historia skończyła się perfekcyjnie, Raul powinien zakończyć karierę w białej koszulce. Kilka razy zapewniał, że o tym właśnie marzy. Poza instytucją, symbolem, legendą istnieje jednak Raul człowiek. Piłkarz niestary, który w czerwcu, podczas mundialu w RPA skończy 33-lata. W nowej drużynie Manuela Pellegriniego czeka go ławka. W tym sezonie grał co prawda sporo, we wszystkich rozgrywkach aż 22 mecze (zdobył pięć goli), ale w zdecydowanej większości przypadków, był rezerwowym. W ostatniej kolejce z Mallorką na boisku pojawił się nawet Guti, Raul przesiedział obok trenera 90 minut. Z pewnością nie jest to powód do konfliktów. Wiadomo było od początku, że po nowych, galaktycznych transferach rola kapitana w drużynie się zmieni. Ma dbać o adaptację w Madrycie Ronaldo, Kaki i Benzemy, wspierając ich częściej z ławki, niż z piłką u nogi. Być może jednak Raul nie ma obowiązku godzić się na przedwczesną, sportową emeryturę. Może być za słaby na Real, ale wystarczająco dobry w wielu innych klubach. Albo po prostu, zamiast służyć innym, służyć sobie. Istnieje nawet obawa, że przedłużając karierę w Madrycie, narazi się na zarzut zbyt kosztownego rezerwowego. Już cztery lata temu, w czasach kryzysu galaktycznego Raul ogłosił, że jest gotów zrezygnować z gwiazdorskiej pensji i odejść, jeśli tylko pomoże to klubowi. 12 miesięcy temu przedłużył kontrakt do 2011 roku, ale jeśli zagra wtedy 30 spotkań, będzie mógł pozostać w Madrycie na kolejny sezon. Nie wiadomo, czy zręcznie mu będzie z tego korzystać (przynajmniej z tak wysokimi zarobkami), a przecież kopanie piłki na wysokim poziomie może sprawiać mu frajdę jeszcze dłużej. A propos piłkarskiego wzoru Raula. Po 14 latach gry w Realu Madryt 32-letni Emilio Butragueno wyjechał do Atletico Celaya, w którym grał jeszcze trzy lata. Kiedyś miałem okazję spytać go o to, oldboye Realu grali charytatywny mecz w Łodzi (Butragueno przyjechał, jako wiceprezes klubu). Opowiadał, że meksykańska ucieczka, była dla niego i całej rodziny życiową przygodą. Zapewnił też, że nie czuł dyskomfortu kończąc grę w piłkę w koszulce innego koloru, bo w życiu zabiegał przede wszystkim o to, by być normalnym, zadowolonym facetem, a nie symbolem. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1830501">DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!</a>