Stadion w Maracaaibo pękał w szwach (zasiadł na nim komplet - 45 tys. widzów). Już w 4. minucie piękną bramkę dla Canarinhos strzelił napastnik Realu Madryt Julio Baptista. Był otoczony przez trójkę obrońców (najbliżej stał Roberto Ayala), a jednak z narożnika pola karnego zdołał wypalić w okienko tzw. długiego rogu. Wyrównać mógł pięć minut później Riquelme, ale trafił w słupek po pięknej akcji Leo Messiego i zgraniu głową Juana Verona. W 40. minucie, po kontrze Brazylijczyków prawą stroną Ayala zrobił nieszczęśliwy wślizg, którym wpakował piłkę do własnej siatki! W drugiej połowie Brazylijczycy koncentrowali się na utrzymaniu prowadzenia. Nie przebierali w środkach, aż roiło się od ich fauli. Za każdym razem, gdy nastąpiła przerwa, opóźniali wznowienie gry. Właśnie za to żółte kartki w krótkim czasie dostali Doni i Gilberto. Inna rzecz, że Argentyńczycy niewiele potrafili zdziałać, by odwrócić losy meczu. W pierwszych 60 minutach stworzyli tylko jedną dobrą sytuację - tą z 9. minuty, gdy Riquelme trafił w słupek. Później już tylko walili głową w brazylijski mur. Niewidoczny był Messi, poniżej swego poziomu grał Veron. O wiele groźniejsza była kontrująca Brazylia. Na 20 minut przed końcem spotkania losy zwycięstwa ostatecznie przesądził rezerwowy Daniel Alves. Otrzymał podanie w uliczkę od przyszłego kolegi klubowego Dawida Janczyka Vagnera Love'a (gra z powodzeniem w CSKA Moskwa) i wypalił w lewy róg. Roberto Abbondanzieri znowu był bezradny. W 81. minucie Leo Messi wiwatował już zdobycie honorowego gola (w sytuacji sam na sam z Elano), sędzia boczny błędnie jednak uznał, iż napastnik Argentyny w momencie podania był na spalonym. W ten sposób canarinhos zapewnili sobie panowanie na kontynencie do 2011 r. Szalony taniec radości piłkarze Brazylii z ławki rezerwowych zaczęli jeszcze w trakcie trwania doliczonych trzech minut. Po ostatnim gwizdku sędziego wiwatowali już na środku boiska. W tym samym czasie Argentyńczycy (np. Aimar) popłakiwali - nie mogli odżałować zaprzepaszczonej szansy. W tak mocnym składzie na Copa America mogą się już nie spotkać. Canarinhos wygrali Puchar Ameryki po raz ósmy. To skromna liczba przy 14, a tyle razy w CA triumfowali Argentyńczycy. Trzecie miejsce w tegorocznej CA przypadło Meksykowi, który pokonał Urugwaj 3:1. Brazylia - Argentyna 3:0 (2:0) Bramki: 1:0 Baptista (4.), 2:0 Ayala (40. samob.), 3:0 Daniel Alves (70. z podania Vagnera Love'a). Brazylia: Doni ŻK - Maicon, Alex, Juan, Gilberto ŻK - Elano (34. Daniel Alves), Mineiro, Josue ŻK - Julio Baptista, Robinho (90. +1 Diego), Vagner Love (90. Fernando). Argentyna: Abbondanzieri - Heinze, Ayala, Milito, Zanetti - Mascherano ŻK, Veron (67. Gonzales), Riquelme, Cambiasso (60. Aimar) - Tevez ŻK, Messi. Widzów: 45 tys.