Sergio Levinsky, Interia: Jako były mistrz świata i komentator aktualnych wydarzeń, jak pan ocenia turniej Copa América w Brazylii? Nery Pumpido: - Wspólnie z innymi trenerami z Ameryki Południowej jestem w komisji technicznej, która analizuje grę różnych zespołów. Chcemy dokonać oceny bardziej globalnej, nie tylko tego jak spisuje się jedna czy druga drużyna. I co wynika z tej analizy? - Futbol południowoamerykański ciągle konkuruje z futbolem europejskim. I zarówno dzisiaj, jak i od pewnego czasu nie wygrywa już tej rywalizacji. Nie chodzi tylko o mundiale (ostatnim zwycięzcą z Ameryki Południowej była Brazylia w 2002 roku). To samo można zaobserwować w klubowych mistrzostwach świata, a teraz także różnych kategoriach młodzieżowych. Europejczycy prawie zawsze wygrywają. Musimy bardziej pracować, aby zbliżyć się do tego poziomu i żeby różnica się zmniejszała. A jakie widzi pan wady w futbolu południowoamerykańskim? - Staramy się obserwować każdy szczegół. Na przykład jedną z wad wydaje się sposób pracy w kategoriach młodzieżowych zespołów z Ameryki Południowej. Często trenerami są tam byli gracze, a to, jak się okazuje, nie jest gwarancją, aby być dobrym nauczycielem. Trzeba się zastanowić, czy dalej warto iść w tym kierunku. Które drużyny najbardziej się panu podobały na tych mistrzostwach? - Niekoniecznie te, które wygrywały. Z jednej strony Chile dokonało wielkiego skoku po tym, jak nie zakwalifikowało się na mundial w Rosji. Teraz dwukrotni mistrzowie Ameryki Południowej są znowu w najlepszej czwórce. Z drugiej strony, bardzo dobrze grała Kolumbia. Mimo porażki, również Urugwajczycy spisywali się bardzo solidnie. Podobała mi się ich gra. - A Argentyna? Wielu krytykuje go za brak doświadczenia na ławce rezerwowych, ale dopóki Lionel Scaloni jest trenerem, to dajmy mu normalnie pracować. Teraz jest już za późno, by go krytykować. Kiedy zakończy się Copa America, w argentyńskiej federacji z pewnością nastąpią zmiany. W tej chwili w Argentynie trwa ostra spór między Oscarem Ruggerim, pańskim kolegą z mistrzowskiej drużyny z 1986 roku, a Césarem Luisem Menottim, dyrektorem technicznym reprezentacji, z którym Argentyna wygrała swój pierwszy mundial w 1978 roku. Ruggeri twierdzi, że Menotti jest leniwy, nie pracuje i domaga się jego rezygnacji. Z kolei trener uważa, że ktoś inny stoi za takimi wskazówkami Ruggeriego i że są to polityczne motywacje, aby go pozbawić stanowiska. Co pan o tym sądzi? - Zawsze pozostanę wdzięczny Menottiemu, że powołał mnie na mundial w 1982 roku i mam dla niego wielki szacunek. Myślę jednak, że jeśli ktoś jest na takim stanowisku jak on dzisiaj, powinien być w pełni zaangażowany. Nie może w czasie turnieju zostać w Argentynie i zasłaniać się tym, że ma problemy ze zdrowiem. Powinien być na miejscu. Gdybym ja był w takiej sytuacji, obserwowałbym treningi każdego dnia. Starałbym się być z drużyną cały czas. Dlatego w tej sprawie jestem po stronie Ruggeriego. Zresztą, wszyscy, którzy zdobyliśmy mistrzostwo świata w 1986 roku w Meksyku, tacy jesteśmy. Wiemy, że nie da się dobrze pracować na dystans. A jeśli ktoś ma świadomość, że nie da rady wypełniać swojej roli, jak powinien, to lepiej zostać to dla innego kandydata. A Brazylia? - Brazylia straciła Neymara jeszcze przed turniejem. To znaczy straciła lidera, który był w stanie zdecydować o wyniku w każdym momencie. Choć trzeba też przyznać, że ma dobrych zawodników, ale nie takich jak Neymar. Wielokrotnie w czasie turnieju bohaterem był system VAR, zmieniając przebieg meczów. Zgadza się pan z jego użyciem? - Zgadzam się, że technologia powinna być wykorzystywana, ale jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy. To prawda, że VAR ma bardzo duży wpływ na przebieg meczów, także na tym turnieju, dlatego sędziowie i ich asystenci muszą być coraz lepiej do tego przygotowani, aby poprawić szczegóły i kontrowersje, które się pojawiają. Generalnie jednak - zmiany w piłce nożnej, w kierunku większego wykorzystania technologii, są nieubłagane. A to jest jeszcze ten sam futbol, kiedy pan występował na boisku? - Każda kolejna epoka jest inna, szybsza. Przygotowanie jest też zupełnie inne. Dlatego nie da się porównać dzisiejszego futbolu do tego, jak my graliśmy. Którzy bramkarze zasługują pana zdaniem na uznanie? - Na pewno Fariñez z Wenezueli, który ma przed sobą obiecującą karierę. Brazylijczyk Alisson i Argentyńczyk Armani są kolei bardzo solidni, tak samo jak Fernández z Paragwaju. Ci zawodnicy pokazali już na tym turnieju, że pozycja bramkarza może być bardzo ważna. Rozmawiał w Rio de Janeiro Sergio Levinsky