"Wynegocjowałem pieniądze, które spokojnie mogłaby mi zapłacić Wisła Kraków czy Lech Poznań, a to na pewno nie było ponad milion dolarów. Ale mimo, że trenerzy Maciej Skorża i Franciszek Smuda chcieli mnie w swoich drużynach, to działacze lub dyrektorzy sportowi zgłosili zdecydowany sprzeciw. Było, minęło" - dodał Frankowski. Umowa "Franka" z Chicago Fire będzie obowiązywać przez najbliższy rok z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata. "Co do pieniędzy w Fire, to mam zakaz komentowania spraw kontraktowych. Zapewniam, że nie będę dokładał do życia w USA. Zdradzę, że w kontrakcie jest zapis o zakazie palenia trawki, no ale z tym nie miałem nigdy do czynienia" - stwierdził Frankowski z uśmiechem. "Chciałbym osobiście poznać tych mądrali, którzy twierdzą, że liga MLS jest słaba. Trenowałem nie tak dawno z Wisłą Kraków, trenowałem z Chicago i różnicy w poziomie jakoś nie zauważyłem. Nie chcę wrzucać kamyka do ogródka pod nazwą liga polska, ale do nas na testy przyjechał Francuz Steve Marlet, a Columbus Crew sprawdza Larsa Rickena. Takich nazwisk w polskiej lidze raczej się nie znajdzie. Nie wspominam już o Davidzie Beckhamie czy Marcelo Gallardo. Najłatwiej jest krytykować, gdy się o czymś nie ma pojęcia. Szkoda słów" - podkreślił Frankowski. "Fajnie byłoby nawiązać do czasów, gdy w Fire sukcesy odnosili Romek Kosecki, Piotrek Nowak czy Jurek Podbrożny. Wiem, że kontaktował się z nimi nasz trener. Wystawili mi dobrą opinię. Teraz wszystko w moich nogach. Jestem w końcu zdrowy i chętny do grania jak nigdy, a jeśli jeszcze ściągnę na trybuny tysiąc czy dwa polskich kibiców, to będę bardzo, bardzo zadowolony" - zakończył Frankowski.