Calderon spędził trzy lata na tym stanowisku i zdążył się zorientować, jak "Los Blancos" funkcjonuje od środka. "Real niszczy piłkarzy, trenerów i dyrektorów" - wyznał bez ogródek Calderon hiszpańskiemu dziennikowi "Sport". "Królewscy" mają świetny zespół i naprawdę dobrze rozpoczęli sezon. Ale po dosłownie jednej porażce już pojawiły się naciski na Manuela Pellegriniego. To nie jest normalne. Szkoda mi Pellegriniego, nie będzie miał szansy długo popracować" - stwierdził były prezes. Calderon przyznał, że on również musiał zrezygnować z pracy w klubie, bo miał już dosyć stosowania wobec niego mobbingu. "Wynajmowali nawet prywatnego detektywa, by mnie śledził. Straszyli moją żonę i dzieci. Nie mogłem tego dłużej wytrzymać" - dodał Hiszpan. Obecny prezes "Królewskich", Florentino Perez nie pozwolił umieścić w gablocie na Santiago Bernabeu zdjęć ani Calderona, ani ówczesnego składu Realu. "Wydaje mi się dziwne "zapominanie" o dwóch kolejnych ligowych tytułach. Jednak mojej pracy się tam nie szanuje. Nikt nie pamięta o tym, że sprowadziłem do klubu megagwiazdę Cristiano Ronaldo" - zakończył Calderon.