"Kibicuję Argentynie, stawiam, że będzie mistrzem świata, ale nie podejmuję się przewidzieć wyniku meczu z Niemcami" - powiedział nieco przewrotnie Mielcarski. Jego zdaniem, obie drużyny prezentują się od początku turnieju najlepiej ze wszystkich uczestników mundialu i równie dobrze mogłyby się spotkać dopiero w finale. "Niemcy grają inaczej niż nas przyzwyczaili. Nie rozkręcają się powoli jak zazwyczaj, a już od pierwszego meczu prezentują polot, fantazję i wysokie tempo gry. Ich inauguracyjny występ z Australią (4-0) pokazał, że są świetnie przygotowani do turnieju. Kontrolowali grę, prowadzili wysoko, a im ciągle było mało. Ważnym aspektem rywalizacji z Argentyną jest również fakt, że to drużyna, która na pewno nie wystraszy się wielkich gwiazd u rywali. Anglicy też mieli w składzie więcej uznanych, markowych piłkarzy, a Niemcy rzucili im się do gardła od pierwszego gwizdka sędziego" - podkreślił wicemistrz olimpijski z Barcelony. Jeszcze bardziej niż Niemcy Mielcarskiemu imponuje reprezentacja Argentyny. "Wspaniali piłkarze tworzą świetny zespół, a to nie wszystkim się udaje. Wszyscy pamiętają ich męczarnie w eliminacjach, krytykę, jaka spłynęła na Maradonę. Mam wrażenie, że dzięki temu oni są strasznie zmobilizowani. Jestem pod wrażeniem pasji z jaką grają, wielkiego ducha, jaki emanuje z tej drużyny. Widać po Argentyńczykach, że chcą zdobyć mistrzostwo świata jak żaden inny zespół. Nawet jak strzelają czwartą bramkę, to cieszy się cała ekipa, łącznie z rezerwowymi. Całowanie przez Maradonę strzelców bramek czy piłkarzy opuszczających boisko też jest wymowne. Przecież ci młodzi zawodnicy, jak Di Maria, Aguero, Messi, Higuain kiedyś pewnie całowali jego zdjęcia i marzyli, by grać tak, jak on. Teraz grają dla niego" - zauważył były zawodnik m.in. Widzewa Łódź, Pogoni Szczecin, AEK Ateny i FC Porto. Podobnie jak większość ekspertów, Mielcarski uważa, że osobnym zjawiskiem jest Lionel Messi. "Na razie gra dla drużyny, dzięki jego akcjom, jego popisom gole zdobywają inni. Ale - i to nie jest dobra wiadomość dla rywali Argentyny - można się spodziewać, że on kiedyś będzie miał swój dzień. I wtedy nie tylko będzie mijał, kiwał, podawał, ale i pewnie zdobędzie jednego, bądź więcej goli" - dodał. "Zresztą reprezentacja Argentyny tworzy jeden wielki show. Messi na boisku, Maradona, który gestykuluje, wybucha, wymownie konsultuje się z asystentami i siedzącym na trybunach Carlosem Bilardo...To porywa, zachwyca, raduje" - przyznał. Wielkie nadzieje Mielcarski wiąże również ze spotkaniem Brazylii z Holandią. "Canarinhos do tej pory traktują rywali nieco ulgowo. Trochę sportowej złości, agresji widziałem u nich tylko we fragmentach spotkania z Chile (3-0). Ani Kaka, ani Robinho, ani nawet strzelający bramki Luis Fabiano nie pokazali do tej pory wielkiej formy, a bramkarz Julio Cesar kilka razy ratował zespół przed utratą gola. Chciałbym się przekonać jak zareagują, gdy pierwsi stracą bramkę, jak zachowają się pod presją, jak zaprezentują się, gdy będę musieli "gonić" wynik. A mogą nie mieć ku temu lepszej "okazji" niż spotkanie z Holandią" - ocenił były dyrektor sportowy Wisły Kraków, a ostatnio ekspert telewizyjny. Z czasów gry w Porto pozostała u niego sympatia do Portugalii. "I ta moja ukochana drużyna mocno mnie rozczarowała. Okazało się, że budowa zespołu wokół jednego piłkarza - Cristiano Ronaldo - nie wypaliła. Myślę, że z tego powodu ta drużyna zatraciła charakter, który nadawali jej zawodnicy typu Luis Figo, Pedro Pauleta czy Rui Costa. Jeszcze Brazylijczyk Scolari potrafił wykrzesać z Portugalczyków to, co mają najlepszego, a Carlosowi Queirozowi to się całkowicie nie udało" - wyjaśnił Mielcarski. Według niego, dotychczasowy przebieg turnieju zdominowały jednak nie piękne zagrania, fantastyczne bramki, a błędy sędziów. "To jest póki co temat przewodni mundialu, bo te pomyłki wypaczają wyniki meczów, jak w przypadku Niemcy - Anglia. Przy obecnym rozwoju techniki nie do pomyślenia jest, że pada bramka, a sędzia tego nie dostrzega i jeszcze nie może sprawdzić, czy nie popełnia błędu. Od kilku dni FIFA nieco złagodziła stanowisko w sprawie korzystania z nowoczesnej technologii, choć przypuszczam, że tylko z powodu skrzywdzenia wielkiej Anglii. Gdyby na jej miejscu była Słowacja czy Paragwaj, to nikt by się nie zająknął na ten temat" - zakończył Grzegorz Mielcarski.