Ministerstwo sportu poinformowało, że 54 żyjących członków mistrzowskich drużyn otrzyma jednorazową nagrodę w wysokości 100 tys. reali (ok. 49 tys. dolarów), a co miesiąc będzie pobierać po 3916 reali (ok. 1920 dolarów). Odpowiedzialny w rządzie za sport Aldo Rebelo zwrócił uwagę na rolę piłkarskich idoli w rozwoju kraju. Podkreślił, że właśnie dzięki tym sukcesom ponad pół wieku temu świat usłyszał o Brazylii. - Mamy dług wobec tych ludzi. Mam nadzieję, że społeczeństwo to zrozumie - zaznaczył, wspominając nazwiska Pelego, Jairzinho, Rivelino czy Tostao. - Wtedy futbol nie oferował nawet największym gwiazdom uposażeń, jakie dziś otrzymują wręcz przeciętni piłkarze. Sportowcy byli traktowani jak rzemieślnicy, a nasi idole byli prawdziwymi artystami. Czas, by zrekompensować im to, co dla nas, dla Brazylii zrobili - dodał Rebelo. - To akt sprawiedliwości - uzasadnił decyzję rządu inny z ministrów. Z wyjątkiem Pelego, niewielu zawodników z jego pokolenia może sobie dziś pozwolić na wygodne i dostatnie życie. - Około 85 procent wielkich przed laty zawodników żyje na średnim lub niskim poziomie - uważa Marcelo Neves, syn dwukrotnego mistrza świata Gilmara, który jest szefem związku zawodowego byłych piłkarzy. - Te pieniądze mogą być na wagę życia lub śmierci. Felix, bramkarz złotej drużyny z 1970 roku, zmarł przed rokiem, bo nie uzyskał wystarczającej pomocy medycznej. Jego ubezpieczenie nie pozwalało mu trafić do lepszego szpitala. Gdyby miał pieniądze, które teraz trafią do jego kolegów, dziś mógłby żyć - podał przykład. Neves zaznaczył, że wielu starszych zawodników nie otrzymuje regularnie emerytury, bowiem w 1960 roku gra w piłkę nie była uznawana za zawód. - Nie otrzymują wsparcia nie dlatego, że na to nie zasługują. Większość z nich skończyła już 65 lat i dzięki wsparciu rządu będą mogli w spokoju spędzić resztę życia - dodał. Jednak nie wszyscy popierają ideę sowitego wspierania sportowych bohaterów sprzed pół wieku. - To policzek dla wszystkich, którzy pracowali przez całe życie, a teraz też brakuje im środków do życia - ocenił prezenter radiowy Atila Nunes, krytykując decyzję rządu. Według niego, pomocą byłym gwiazdom futbolu powinna zająć się federacja piłkarska, a nie powinno to obciążać każdego podatnika. Niektórzy zadawali pytania, dlaczego podobną pomocą nie zostali objęci przedstawiciele innych dyscyplin sportu. Wątpliwości budzi też fakt, że na wsparcie nie mogą liczyć wspaniali piłkarze, którym jednak nie dane było zagrać na mundialu. W ślad za tymi głosami słynny napastnik Tostao, który dziś jest szanowanym publicystą gazety "Folha de Sao Paulo", odmówił przyjęcia państwowej zapomogi. - Nawet w latach 50. czy 60. piłkarze zarabiali więcej niż zwykli robotnicy. Zresztą tuż po tamtych sukcesach otrzymaliśmy stosowne premie - powiedział. - Mistrzowie świata, którzy mają problemy, powinni być doraźnie wspierani przez rząd, pomoc społeczną czy działające w tym celu fundacje. Ale tak należy traktować wszystkich obywateli, a nie wybranych - dodał. Decyzja o nagrodach i dożywotnich emeryturach dla mistrzów świata sprzed lat zapadła półtora roku przed mundialem, którego Brazylia będzie gospodarzem.