Pański występ w ostatnim meczu Vitorii Setubal był niezwykle udany, choć mecz z Maritimo przegraliście. Piłkarski serwis "Mais Futebol" uznał Pana najlepszym zawodnikiem kolejki. Zasłużył pan na to wyróżnienie? Paweł Kieszek: - Myślę, że to był jeden z moich najlepszych występów w tym sezonie. W meczu przeciwko Maritimo miałem pełne ręce roboty, do czego przyczynili się po części moi koledzy z defensywy. Wybroniłem sześć groźnych strzałów, z których rywale potencjalnie mogli zdobyć bramkę. Szkoda, że tego jednego, który zabrał nam punkty, nie udało się zatrzymać. Zarówno w tym sezonie, jak i w poprzednim zaliczył pan sporo dobrych występów. Kilka razy wybierano Pana bramkarzem kolejki, a prasa zaliczała do grona czołowych golkiperów Ligi ZON Sagres. Chyba warto było porzucić mistrza kraju dla ligowego średniaka z Setubal? - Zdecydowanie tak. Od dwóch sezonów występuję regularnie w lidze, na co z pewnością wpływ miał pobyt w FC Porto. Doświadczenie zdobyte w Smokach dziś owocuje w Vitorii. Czy poza miejscem w pierwszej jedenastce gra w klubie takim jak Vitoria może przynieść jakieś korzyści? Złośliwi mówią, że Kieszek "wyrobił się" dzięki słabym kolegom, którzy zmuszają go do częstych interwencji. - W tym roku mamy mocniejszy zespół niż w ubiegłym sezonie. W maju do ostatniego spotkania walczyliśmy o utrzymanie w lidze. Warunki w klubach takich jak FC Porto i Vitoria Setubal są nieporównywalne. Odejście ze Smoków na pewno wiązało się też z uszczerbkiem dla pańskich finansów. Krąży opinia, że poza FC Porto, Benfiką oraz Sportingami z Lizbony i Bragi portugalskie kluby albo płacą mało, albo z dużym opóźnieniem. - Zarabiam mniej niż w FC Porto, ale wypłatę otrzymuję w miarę regularnie. Poza tym, nie mogę narzekać. Najważniejsze, że gram regularnie i pomagam zespołowi. Gra pan w portugalskiej lidze od niemal siedmiu lat, ale większość czasu spędził pan na ławce rezerwowych. Warto było porzucać polską ligę dla peryferii Europy? - Portugalia to peryferie, ale tylko geograficzne. Potencjał Ligi ZON Sagres jest bardzo duży. Jeśli spojrzeć na czołowych piłkarzy świata, to wielu z nich grało wcześniej na boiskach Portugalii: Cristiano Ronaldo, Pepe, Falcao, Hulk, Moutinho... Trzej ostatni grali z panem w FC Porto. Który z nich jest najlepszy? - Radamel Falcao. Jest nie tylko skutecznym, ale również inteligentnym i pracowitym zawodnikiem. Znam go bardzo dobrze, bo wiele razy miałem z nim indywidualne treningi strzeleckie. Poznałem go na tyle dobrze, że intuicyjnie już potrafię przewidzieć jego zachowanie w polu karnym rywala. Mam nadzieję, że kontuzja, której się ostatnio nabawił nie wykluczy go z mundialu. Jego absencja byłaby dużą stratą dla mistrzostw. Nie czuje pan niedosytu z powodu braku powołań do drużyny narodowej? Fabiański, Piszczek czy Celeban, z którymi grał Pan kiedyś w młodzieżówce, od kilku lat występują w reprezentacji seniorskiej. Liczy pan jeszcze na telefon od selekcjonera? - Mam 29 lat, co w przypadku bramkarza nie jest zaawansowanym wiekiem. Na grę w drużynie narodowej zawsze jestem otwarty, jeśli oczywiście ktoś mnie do niej zaprosi. Gra w kadrze nie jest jednak moją obsesją. Znam swoją wartość i mam świadomość, że w ciągu ostatnich lat wykonałem bardzo dużo pracy, która teraz procentuje. Spośród polskich bramkarzy występujących regularnie w liczących się ligach Europy poza mną grają obecnie tylko Boruc i Szczęsny. Zawodnik, który nie gra systematycznie w klubie nie powinien występować w reprezentacji? - To bardziej skomplikowane. Na pewno regularna gra jest bardzo ważna, tym bardziej na pozycji bramkarza. A powinien czuć się Polakiem? - Powinien mieć jakiś związek z Polską, na przykład przodków, albo inne powiązania rodzinne. Na pewno jeśli jest naturalizowanym graczem to powinien mówić po polsku, a jeśli nie opanował języka, to jak najszybciej się go nauczyć. Czy polski futbol bardzo różni się od portugalskiego? Różnica w rankingu FIFA między obiema reprezentacjami jest miażdżąca. Odstajemy też wyraźnie w europejskich rozgrywkach ligowych. Czego brakuje polskiej piłce? - Myślę, że różnica tkwi w mentalności. Także szkolenie młodzieży i sieć skautów pracująca dla klubów portugalskich wygląda lepiej niż w Polsce. Poza tym, w ostatnich latach dogoniliśmy światową czołówkę pod względem infrastruktury. Niewątpliwą przewagą Portugalczyków są jednak warunki klimatyczne, które pozwalają im na grę na boisku przez cały rok. W czerwcu kończy się panu kontrakt z Vitorią Setubal. Planuje pan rozbrat z Portugalią? - Na razie koncentruję się na tym co się dzieje dzisiaj. Przed nami jeszcze 11 spotkań ligowych i mam nadzieję, że tym razem sezon zakończymy w pierwszej połówce tabeli. Rozmawiał Marcin Zatyka