"Zibi" co chwilę pojawia się w mediach z jednym i często ukrytym przesłaniem: "wiem jak uleczyć polską piłkę". W sobotnim "Życiu Warszawy" Boniek wypowiedział się na temat zatrudnienia w PZPN: "Gdybym ja był prezesem PZPN, na pewno w związku nie pracowałoby 60 osób, lecz co najwyżej 15." Czy przypuszczenie, "gdybym to ja był prezesem", należy traktować, jako aspirację "Zibiego" do stołka szefa PZPN? Jakiś czas temu niektóre media (Fakt, Dziennik) kreowały Bońka na komisarza w piłkarskiej centrali. Jednak nikt tego tematu nie potraktował poważnie i sprawa nieco ucichła. Kiedy na horyzoncie pojawił się Andrzej Rusko (jako potencjalny komisarz w PZPN), Boniek już bez żadnych oporów zgłosił swoją kandydaturę do przejęcia władzy w PZPN: "gdybym to ja był prezesem...". Wreszcie odważna deklaracja, a nie zasłanianie się za plecami mediów. Na koniec jeszcze jeden cytat Bońka z "Życia Warszawy", który pokazuje wyraźną cechę nowego kandydata na szefa PZPN, czyli skromność: "Gdy ja, Młynarczyk czy Furtok wyjeżdżaliśmy w latach 80., w swoich nowych klubach robiliśmy za nauczycieli. Obecnie polscy piłkarze są traktowani za granicą tak, jak byliby traktowani Chińczycy niełapiący się do składu Legii - z przymrużeniem oka."