Menedżer trenera kadry narodowej Jan de Zeeuw poinformował prezesa Grzegorza Latę, że Holender nie przyjedzie do Polski. Tymczasem swoje oferty do Warszawy przesłali szkoleniowcy zagraniczni. Wtorkowa decyzja Beenhakkera nie zmienia niczego w sprawie obsady funkcji selekcjonera. "Leo Beenhakker jest trenerem kadry już tylko formalnie. Jego umowa z PZPN obowiązuje do końca listopada. W czwartek zbierze się zarząd PZPN, ale tak naprawdę nie musi już niczego rozpatrywać. Sprawa jest prosta - Holender został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy. PZPN wywiąże się ze wszystkich zobowiązań wobec dotychczasowego selekcjonera, czyli wypłaci mu dwie pozostałe pensje. Związek zaczął poszukiwania nowego selekcjonera" - powiedział rzecznik związku Jakub Kwiatkowski. Jeszcze niedawno prezes Lato informował, że następcą Holendra na pewno zostanie Polak. Teraz jednak zmienił zdanie. "Wpłynęło do nas kilka ofert od trenerów zagranicznych. Wiem od prezesa PZPN, że będą brane pod uwagę, ale nie jestem w stanie podać konkretnych nazwisk" - dodał Kwiatkowski. Jednocześnie będą prowadzone rozmowy z polskimi kandydatami. M.in. ze Stefanem Majewskim, o którym Lato mówi, że prawdopodobnie zostanie tymczasowym selekcjonerem (na mecze z Czechami i Słowacją). Rozmowy z kandydatami będą prowadzić, oprócz prezesa PZPN, Antoni Piechniczek i Jerzy Engel. We wtorek nie zapadną jednak żadne konkretne decyzje. Beenhakker został zwolniony tuż po porażce polskich piłkarzy ze Słowenią 0:3, ograniczającej do minimum szanse awansu do finałów mistrzostw świata. Swoją decyzję Lato przekazał najpierw mediom, o co Holender miał ogromne pretensje do szefa związku. Stąd jego odmowa spotkania się z prezesem związku. "Tak czy inaczej zaproszenie dla dotychczasowego selekcjonera pozostaje aktualne" - zakończył rzecznik PZPN. CZYTAJ TAKŻE: Niemiec chce trenować reprezentację Polski