Jeszcze tuż przed meczem wydawało się, że Lewandowski i Krzysztof Piątek staną naprzeciwko siebie od pierwszej minuty. Kapitan reprezentacji był awizowany w składzie Bayernu. W ostatniej chwili zastąpił go jednak w wyjściowej jedenastce młody Jann-Fiete Arp. "Lewy" w ogóle nie pojawił się na boisku, nie doszło więc do "polskiego" pojedynku snajperów. Jak napisał Bayern w mediach społecznościowych, polski napastnik miał "drobne problemy mięśniowe". Dlatego nie wyszedł ani w podstawowym składzie, ani potem do końca spotkania. Polak składał jednak autografy wśród kibiców. Tymczasem Piątek, zgodnie z zapowiedziami został wystawiony przez Marca Giampaolo w ataku Milanu i spędził na murawie 90 minut. Ale nie będzie ich dobrze wspominał. Nawet jeśli bardzo chciał zaznaczyć swoją obecność na boisku. Z numerem 9 na koszulce, wspomagany przez Samu Castillejo, nie miał okazji, aby popisać się skutecznością. To prawda, że był dość ruchliwy i szukał cały czas pozycji, a ustawiony bardziej po lewej stronie ataku starał się zwieść obrońców Bayernu, ale klarownych sytuacji nie miał. Gdy już wydawało się, że jego akcje zakończą się przynajmniej strzałami w światło bramki (22., 28), zawsze na drodze Polaka stawał któryś z rywali - Süle albo Pavard. Można było jednak zauważyć, że jego rola w koncepcji trenera Giampaolo - jak już pisaliśmy - rzeczywiście może być inna i nie musi polegać tylko na oczekiwaniu na piłkę w obrębie "szesnastki". Po przerwie był jednak jeszcze mniej widoczny. Z drugiej strony, o tym, że Piątek coraz pewniej czuje się w drużynie "Rossonerich" świadczy choćby sytuacja z 31. minuty, gdy udzielił ostrej reprymendy Calabrii, który nie zauważył go w dobrej sytuacji w polu karnym. Potem powtarzało się to jeszcze przy zagraniach innych zawodników, choć już nie tak ekspresyjnie. O ile pierwsze minuty należały do Bayernu - przynajmniej optycznie, bo efektem był jedynie słaby i sygnalizowany strzał głową Müllera - to potem Milan poczynał sobie dużo raźniej. Najbliższy pokonania Manuela Neuera był 18-letni Daniel Maldini, syn Paola. Jego strzał z 10 metrów nieznacznie przeszedł jednak nad poprzeczką. Niedobrze zakończyło się spotkanie w Kansas dla Theo Hernandeza. Brat Lucasa, mistrza świata, który niedawno został najdroższym zawodnikiem Bayernu, choć w tym meczu nie mógł wystąpić, tak niefortunnie stanął po dynamicznej akcji tuż przed przerwą, że w pierwszym oficjalnym występie w nowych barwach musiał zostać zniesiony z boiska. W ostatniej akcji przedłużonej I połowy monachijczycy wyszli na prowadzenie po golu Goretzki, ale przede wszystkim po znakomitej asyście Kimmicha, który prostopadłym podaniem znalazł lukę w obronie rywali. Strinicz dał się uśpić. W II połowie najgoręcej zrobiło się po ostrym i zupełnie niepotrzebnym wejściu Calhanoglu w nogi Comana przy szybkiej kontrze Bayernu. Francuz tak zagotował, że gdyby nie szybka interwencja kolegów doszłoby pewnikiem o rękoczynów. Skończyło się na żółtej kartce dla Turka. W jaki sposób Patrick Cutrone nie wykorzystał sytuacji sam na sam, tuż po wejściu na boisko po godzinie gry, wie tylko on. To była zdecydowanie najlepsza okazja dla Milanu, ale bramkarz Ulreich spisał się znakomicie. Do końca wynik nie uległ już zmianie, choć Bayern... jeszcze dwa razy trafił do siatki. Trafienia Arpa i Alaby nie zostały jednak uznane. Bayern Monachium - AC Milan 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Goretzka (45.+4) Bayern Monachium: Neuer (46. Ulreich) - Kimmich (46. Mihaljević), Süle, Pavard, Davies - Goretzka, Tolisso (46. Alcantara), Sanches (59. Singh) - Müller (79. Stiller), Arp, Coman (59. Alaba). AC Milan: G. Donnarumma - Calabria, Gabbia, Strinicz, Hernandez (44. Conti) - Biglia - Calhanoglu, Maldini (59. Cutrone), Borini (90.+1 Brescianini) - Piątek, Castillejo (90.+1 Mionicz). RP