- Czy zawaliłem dwie bramki? Bez przesady, jak można tak mówić. Nie mogę cały czas zasuwać za bocznego pomocnika - stwierdził. - Przy trzeciej owszem zrobiłem stratę, ale rywal miał jeszcze pół boiska do przejechania. Ktoś mógł dopaść do niego, a poza tym wyszedł mu strzał życia - tłumaczył "Baszczu". - Łatwo wypina się pierś po wygranych, gdy dziennikarze zadają tylko łatwe pytania. Potem fajnie czyta się ze sobą wywiady. Trzeba jednak też umieć stanąć przed dziennikarzami, po takim meczu, jak ten i coś powiedzieć. W czwartek nie było nawet żółtych kartek, a to oznacza, że nie było walki. W drugiej połowie marzyłem tylko o jednym - niech ten mecz już się skończy, zwłaszcza gdy przegrywaliśmy jeszcze 0:1 - mówił dyrektor sportowy Grzegorz Mielcarski.