- Oczywiście nie nastąpi to z dnia na dzień. Tak jak procesem było wchodzenie do Wisły, tak procesem będzie jej opuszczanie. I pewnie potrwa wiele miesięcy - podkreślił Basałaj. Zdaniem prezesa "Białej Gwiazdy" jest kilka przyczyn podjęcia takiej decyzji właściciela klubu. - Prezesowi nie odpowiada sposób w jaki funkcjonuje w Polsce piłka nożna. Najbardziej jest jednak rozżalony postawą Henryka Kasperczaka, który najpierw poniósł kompromitujące porażki z Valerengą Oslo i Dinamem Tbilisi, a później nie tylko nie poczuwał się do winy, ale zaczął bezczelnie psuć atmosferę wokół Wisły. Ostatnio powiedział nawet, żeby zawieszenie, które mu wręczyliśmy zarząd sobie gdzieś zawiesił. A wcześniej, wychodząc z ostatniego spotkania z właścicielem powiedział mu, że bez niego ten klub przestanie funkcjonować. I robił wszystko, by to się sprawdziło - wyliczał Basałaj. Według słów Basałaja, Cupiał próbował się dogadać z Kasperczakiem. - Ale Kasperczak w ogóle nie poczuwał się do winy. Twierdził, że ta porażka z Dinamem to tylko sport, więc nic się wielkiego nie stało. Nie wzruszyło go, że w Tbilisi cały zarząd podał się do dymisji. Przyszedł na spotkanie z pomysłami, które były nie do przyjęcia. Jakimi? Choćby takim, że on nadal będzie trenerem-menedżerem, a prezesem niech zostanie Antoni Piechniczek. Postulat nie został spełniony, a teraz właściciel ma przeciw sobie trenerów z PZPN - Henryka Apostela, Andrzeja Strejlaua i Piechniczka... - stwierdził. - Rozmawialiśmy wiele razy, ale w pewnym momencie wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Teraz będziemy się zastanawiać, jakie podjąć kroki, by przygotować rozstanie Tele-Foniki z Wisłą. Trudno zostawić taką spółkę z dnia na dzień - mówił Basałaj. Jeszcze nie została podjęta decyzja dotycząca osób, które ostatnio zostały przyjęte do pracy. Chodzi m.in o trenera Wernera Liczkę i dyrektora sportowego Grzegorza Mielcarskiego, którzy mają umowy od 1 stycznia 2005 roku.