TVP w swoim oświadczeniu tłumaczy brak relacji z Gruzji wygórowanymi cenami za prawa od firmy SportFive, która pośredniczy w sprzedaży praw telewizyjnych. Firma SportFive twierdzi natomiast, że TVP posiadała prawa, a chciała na bardzo złych warunkach renegocjować umowę, która obowiązuje obie strony do końca sezonu 2004/2005. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", rozmowy w tej sprawie prowadził dział marketingu i reklamy TVP. Najwięcej oberwało się od kibiców Januszowi Basałajowi, który zastanawia się nad swoją rezygnacją z zajmowanego stanowiska. - Chyba postąpię jak przedwojenny kapitan piechoty i strzelę sobie w łeb. To cyrk wariatów, a ja ślubu z telewizją nie brałem - wyznał "GW" szef sportu w "Jedynce", który poważnie zastanawia się nad swoją rezygnacją z zajmowanego stanowiska.