Powrót Daniego Alvesa miał odbudować zwichnięte prawe skrzydło Barcelony i choć Brazylijczyk gry Katalończyków nie odmienił, na sześć minut przed końcem przyniósł wybawienie. Jedyna akcja godna najlepszej drużyny Europy zdarzyła się akurat wtedy, gdy skromniutka Malaga ośmieszając katalońską obroną doprowadziła do wyrównania. Była 81. min, trzeba było widzieć minę Zlatana Ibrahimovica, który spojrzał na zegar, by się przekonać, ile czasu zostało na obronę pozycji na szczycie tabeli. 24. kolejka miała być nudna, jak wiele, wiele innych. Ale jak wymagać emocji, gdy Real wyjeżdża do przedostatniej drużyny, a lider z Barcelony podejmuje na Camp Nou 12. w tabeli Malagę. Nawet najgorsze wspomnienia "Królewskich" z Teneryfy zostały szybko zapomniane, wystarczyło, że Higuain zdobył dwa gole włączając się do walki o tytuł króla strzelców Primera Division (16 bramek). To już piąty raz w sezonie Argentyńczyk trafił do siatki dwa razy w meczu, gole zdobyli też Ronaldo, Kaka i Raul, a trener Pellegrini musiał tłumaczyć dziennikarzom, że drużyna wciąż nie jest ideałem. Zupełnie inny był mecz na Camp Nou, gdzie Malaga przyjechała bronić się w sposób konsekwentny i inteligentny. A ponieważ w Barcelonie wszystko dzieje się teraz o tempo za wolno, goście byli o krok od strącenia jej ze szczytu. Kiedy w 68. min wszystkie ofensywne pomysły liderów gospodarzy wydawały się wyczerpane, wybawicielem okazał się wychowanek Pedro, który pokonał Munuę uderzeniem z dystansu. Trzeba było błędu bramkarza Malagi, by Barca prowadziła. W 80. min Malaga odpowiedziała fantastyczną kontrą i golem Valdo, który ośmieszył najlepszą defensywę w Europie. Wtedy na szczycie tabeli był Real Madryt. Trzeba było widzieć radość graczy z Katalonii, po jedynej fenomenalnej akcji tego meczu. Xavi zagrał do Alvesa, ten do Messiego, który trafił do pustej bramki (17. gol w Primera Division). Guardiola tak ciężko przeżywał mecz, że pokłócił się z madryckim arbitrem Rubino Perezem. Podczas przerwy poczekał na niego w tunelu by powiedzieć, że jego gracze zasługują na lepsze traktowanie. Ich grę skomentował zaskakującymi słowami "znowu byliśmy sobą". Barca była jednak najlepszą drużyną świata w zaledwie kilku zagraniach. Tradycyjnie już w lutym Katalończycy przechodzą kryzys. W ubiegłym roku stracili wtedy znacznie więcej przegrywając dwa mecze i dwa remisując. Dziś drużyna Guardioli ma nawet więcej punktów niż przed rokiem (wtedy 60, teraz 61). Emocje są jednak nieporównywalne. Znacznie większy postęp zrobił wielki rywal z Madrytu. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1853356">DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!</a> CZYTAJ RÓWNIEŻ: <a href="http://sport.interia.pl/raport/Barcelona-Real/news/real-madryt-krolewsko-gromi-barca-skromnie,1445357">Primera Division: Real strzelił 5 goli na wyjeździe</a>