Wtedy okazało się, że jeden z jego podstawowych zawodników nie może zagrać. Pomocnikowi Radosławowi Bilińskiemu dokuczał paluch u nogi i mimo, że był on wpisany do protokołu, to nie pojawił się na boisku. - Analizowałem grę Cracovii na przykładzie jej spotkania z Podbeskidziem Bielsko-Biała zastanawiając się jak zespołowi z Krakowa udało się odrobić dwubramkową stratę w tamtym meczu. Przy ustawieniu drużyny z czwórką w defensywie, a Pogoń też tak gra, każde prostopadłe podanie, przy szybkości piłkarzy Cracovii, stwarzało zagrożenie. Ja chciałem zaryzykować, ale niedyspozycja Bilińskiego spowodowała, że musiałem zmienić cały swój plan taktyczny. Zdecydowałem się wycofać Sergio Batatę z ofensywnego pomocnika do dwójki defensywnych i przemeblować całą lewą stronę - powiedział Baniak. Jeśli chodzi o wynik spotkania, to szkoleniowiec Pogoni nie był do końca zadowolony z remisu, ale też specjalnie nie narzekał. - Powiem tak Cracovia grała, my byliśmy kilka minut w pierwszej lidze (awans zapewniało szczecinianom zwycięstwo - przyp. red.). Życie jednak jest takie, że nie można się cieszyć, kiedy nie było ostatniego gwizdka. Spotkały się godne siebie dwie firmy, żałuję tylko, że nie udało się nam utrzymać prowadzenia w ostatnich minutach, bo mogliśmy do Szczecina wracać już jako pierwszoligowcy. Cieszę się jednak z punktu, jak i z tego, że Cracovia nadal jest w grze - dodał Baniak. Paweł Pieprzyca, Kraków.