Po poniedziałkowym treningu, Bąk chętnie przystał na rozmowę z dziennikarzami. - Meczem z Portugalią każdy kibic był zachwycony. Czy z Belgami stać was będzie na taką samą grę? - Przyznam, że sam byłem zaskoczony naszą grą. Graliśmy niczym zaprogramowany robot na planszy, który wszystkie ruchy wykonuje z ogromną precyzją. To był najlepszy mecz drużyny w historii moich występów w kadrze. Dlatego od meczu w Chorzowie martwię się, żeby nie przytrafiło nam się teraz gorsze spotkanie. Właśnie tu, w Brukseli. - Jaki w kadrze panuje obecnie nastrój? - Dobry, bardzo dobry, bo wierzymy, że stać nas na dobrą grę. Na pewno jednak będzie ciężko, ponieważ wypadło kilku piłkarzy z podstawowego składu. Miejmy nadzieję, że ci, którzy ich zastąpią, zrobią to godnie. - W katarskim klubie Al Rayyan gra Pan z napastnikiem Belgów Emilem Mpenzą. Co może Pan o nim powiedzieć? - To bardzo dobry piłkarz. Jest silny, szybki, dobrze gra głową i dużo pracuje na boisku. Trzeba będzie na niego uważać. - Założyliście się może o to, kto wygra? - Konkretnie to nie. Ja go tylko zapewniłem, że nie strzeli nam bramki. On się zgodził pod warunkiem, że Belgowie wygrają. - I co, przystał Pan na to? - Absolutnie nie. Przecież nie mogę wrócić do Kataru narażając się na śmiech Arabów. Nawet gdybym miał po raz czwarty w karierze złamać nos, to nie pozwolę sobie na odpuszczenie jakiejś piłki na boisku. Andrzej Łukaszewicz, Bruksela.